Rzadko na moim blogu znajdziecie podobny wpis, w którym narzekam na coś ze świata podróży. I choć długo biłam się z myślami, czy poruszać tu temat pewnego wulkanu, postanowiłam opowiedzieć o tej atrakcji szerszej publiczności, aby być może pomóc Wam zaoszczędzić parę stówek.

Przed moim wylotem do Ameryki Środkowej, zresztą jak przed każdym moim tripem, spędziłam dziesiątki godzin, przeczesując wszelakie blogi podróżnicze, e-booki z tematyką latino i strony biur podróży, aby już na miejscu ze spokojem podążać za pieczołowicie przygotowanym wcześniej planem. Z wyprzedzeniem czasowym zarezerwowałam też większość atrakcji, w których chciałam brać udział. Jedną z takich urozmaiceń były odwiedziny ciągle aktywnego, co noc ziejącego nikaraguańskiego wulkanu Masaya.

Wulkan Masaya majestatycznie wznosi się w zachodniej części Nikaragui, zaledwie 20 km na południe od stolicy Managui. Jest on częścią Parku Narodowego Volcan Masaya, pierwszego (założonego w 1979 roku) i zarazem największego parku narodowego w kraju — ciągnie się na obszarze 54 kilometrów kwadratowych. Wulkan Masaya sięga niezbyt imponującej wysokości 635 metrów n.p.m. Ale akurat w przypadku tego wulkanu, nie wysokość jest najważniejsza. Masaya ukształtował się w wyniku długiej i burzliwej historii erupcji, z których najsłynniejsza miała miejsce w 1772 roku. Od 2015 roku wulkan znajduje się w fazie aktywności stromboliańskiej, co oznacza emisję gazów wulkanicznych i sporadyczne wyrzuty lawy. Dlatego też wulkan Masaya to nie lada gratka dla miłośników natury. Jest to jeden z niewielu na świecie czynnych wulkanów, do którego krateru można zajrzeć i na własne oczy ujrzeć jezioro roztopionej lawy. To hipnotyzujące widowisko przyciąga turystów z całego globu.

Po obejrzeniu tuzinów pisemnych raportów i dziesiątek wideo relacji z odwiedzin wulkanu Masaya pokładałam w nim wielkie nadzieje. Jakież było moje rozczarowanie, kiedy po odstaniu w ciągnącej się od samego wjazdu do parku Masaya kolejce samochodów, po pół godziny spędzonej dla zabicia czasu w muzeum Parku Masaya, stanęłam w końcu oko w oko z TYM wulkanem. Fakt, gdzieś tam daleko w dole, kiedy akurat wulkaniczne gazy wiały we właściwą stronę, można było dostrzec niewielkie lawowe jeziorko. Przy odrobinie szczęścia, kiedy tłum turystów akurat wstrzymał na pół minuty swoje komentarze, dało się nawet usłyszeć pomrukiwania wulkanu Masaya. Ale to by było na tyle.

Prywatny przewodnik, który stał się prywatny tylko z tego powodu, że nikt inny nie zapisał się na naszą wycieczkę, choć on sam twierdził, że to ja wykupiłam private tour, zauważył chyba moje wypisane na twarzy rozczarowanie i zaczął tłumaczyć się za sam wulkan Masaya. Jeśli wierzyć nikaraguańskiemu przewodnikowi, zwykle wulkan Masaya daje lepsze pokazy. Zwykle też turyści mogli podejść nieco bliżej kraterowego jeziorka, mogli też zerkać w dół od „drugiej strony”, jednak ze względu na silniejszą niż zwykle aktywność wulkanu zaledwie kilka dni przed moją wizytą, z powodu zapewnienia maksimum bezpieczeństwa, charakter zwiedzania musiał ulec zmianie.

To mogło tłumaczyć, dlaczego poprzednie instagramowe rolki, zdjęcia z nocnej eskapady na wulkan Masaya, czy też sam program zakupionej przeze mnie wycieczki, pokazywały zupełnie inną odsłonę wulkanu — lawę tryskającą fontanną do góry, wzburzone serce wulkanu. Nie zaś malutkie tlące się na czerwono i pomarańczowo wulkaniczne jeziorko.

Żeby była jasność, absolutnie nie mam pretensji, że ktoś zadbał o moje bezpieczeństwo. Ale czuje się oszukana, że o zaistniałej sytuacji nie zostałam powiadomiona przed wzięciem udziału w tym wydarzeniu, przykładowo mailowo. Ponadto uważam, że jeśli zapłaciłam za konkretny plan i to wcale nie mało, a z jakiegoś powodu od kilku dni plan ten musiał zostać znacznie zmodyfikowany, czyniąc zapowiadaną atrakcję odwróconą o 180 stopni, uważam, że jakaś rekompensata należy się uczestnikom.

Od czasu feralnego spotkania z wulkanem Masaya chodzi mi po głowie jeszcze jedna myśl — może wulkan Masaya tylko wyjątkowo jest tak aktywny, jakim przedstawiają go reklamy i organizatorzy wycieczek? Może w rzeczywistości to właśnie sposób, w jaki i ja miałam okazję go podziwiać, jest jego codziennością? Nie udało mi się zweryfikować narracji przedstawionej przez mojego przewodnika, o rzekomym wybuchu Masaya na kilka dni przed moim przybyciem do Nikaragui.

Dlatego tym bardziej powyższa nurtująca mnie myśl nie daje mi spokoju.

Gdybyście i Wy postanowili osobiście poznać wulkan Masaya, rozważcie wszelkie za i przeciw. Jeśli dacie mu szansę, na pewno przyda się Wam kilka poniższych technicznych punktów.

Dojazd do Parku Masaya

Do Parku Narodowego Volcan Masaya można dostać się na kilka sposobów:

  • samochodem: park posiada dobrze utrzymane drogi, co czyni go idealnym miejscem na wycieczkę samochodową,
  • wycieczka zorganizowana: liczne biura podróży oferują wycieczki z Managui i innych pobliskich miast, często obejmujące transport, przewodnika i wejście do parku,
  • autobusem: z Managui kursują autobusy do Masayi, skąd można pieszo dotrzeć do bram parku (około 3 km).

Co zobaczyć w Parku Masaya?

Park Masaya to nie tylko wulkan Masaya z lawowym jeziorkiem. To też dzika flora i fauna, dziesiątki szlaków trekkingowych i wspomniane już wyżej dość prymitywnie wyglądające muzeum o tematyce najstarszego w kraju parku narodowego.

  • Na terenie parku znajdują się szlaki turystyczne o różnym stopniu trudności, prowadzące do punktów widokowych i kraterów wulkanu.
  • Należy zabrać ze sobą wygodne buty, krem z filtrem przeciwsłonecznym, wodę i czapkę.
  • Wulkan Masaya to czynny wulkan, dlatego przed wyjazdem należy sprawdzić aktualne warunki i ostrzeżenia.

Godziny otwarcia i bilety do Parku Masaya

  • Park Narodowy Volcan Masaya czynny jest codziennie od 8:00 do 17:00 (ostatnie wejście o godzinie 16:00)
  • Opłata za wstęp do Parku Narodowego Volcan Masaya wynosi 10 USD dla osób dorosłych i 5 USD dla dzieci.
  • Chociaż zwiedzanie parku na własną rękę jest możliwe, skorzystanie z usług przewodnika może znacznie wzbogacić tę wycieczkę. Doświadczeni przewodnicy posiadają rozległą wiedzę na temat historii, geologii i aktywności wulkanu, a także chętnie podzielą się ciekawostkami i opowiedzą lokalne legendy.
  • Jeśli jednak chcecie złożyć wizytę w Parku Masaya tuż po zmierzchu, czyli wtedy kiedy lawowe jeziorko we wnętrzu wulkanu jest najlepiej widoczne, potrzebujecie przewodnika. Za taką atrakcję zapłacicie od 40 dolarów za osobę wzwyż. W cenie objęta już jest opłata za wstęp do Parku Narodowego Wulkanu Masaya.

Jeśli dotrwaliście do końca, rozumiecie zapewne, dlaczego to pierwszy wpis na moim blogu, który nie został zaopatrzony w żadne zdjęcia.