Mam na imię Karolina i witam Was na moim blogu podróżniczym!

Urodziłam się i wychowałam na Opolszczyźnie i chociaż fizycznie nie mieszkam tam już od kilkunastu lat, gdziekolwiek na świecie jestem, tęsknię do tego kawałka Polski. Skończyłam farmację na Śląskim Uniwersytecie Medycznym i początkowo faktycznie byłam stereotypową farmaceutką w białym fartuchu, z uśmiechem polecającą suplementy diety na zespół niespokojnych nóg zza skichanej szyby. Kilka lat temu zdecydowałam się postawić wszystko na jedną kartę. Rzuciłam pracę na etacie w jednej z wielkich polskich sieci aptecznych i przeprowadziłam się do Wielkiej Brytanii. I chociaż od farmacji nie odwróciłam się plecami, na etat w wyprasowanym białym fartuchu już nie wróciłam. Dzięki temu, w ciągu czterech lat spędzonych na brytyjskiej ziemi, miałam niebywałą okazję pracować w ponad stu aptekach na terenie Anglii, Walii i Szkocji. Pandemia sprawiła, że wróciłam do ojczyzny i póki co osiadłam we Wrocławiu. Obecnie pracuję zdalnie dla jednej z amerykańskich firm farmaceutycznych. Praca ta przywiązała mnie do biurka, ale dała możliwość rozwijania moich pasji: fotografowania, blogowania, planowania podróży, ale i gotowania oraz szlifowania języków obcych.

Odkąd tylko pamiętam, kocham podróżować. Podróżuję kiedy tylko mogę, a kiedy nie mogę, kilka razy dziennie snuję plany o kolejnych wyprawach, jeżdżę palcem po globusie i przeglądam strony z tanimi lotami. Odwiedziłam 63 kraje na 5 kontynentach i nie mam zamiaru przestać. Pływałam kajakiem po największym jeziorze Ameryki Środkowej, spałam pod gołym niebem tuż przy zionącym lawą 4-tysięcznym wulkanie, jeździłam motocyklem w środku burzy śnieżnej przez Himalaje. Ale też zajadałam się lokalnymi smakołykami w większości europejskich stolic, rozbijałam namiot „na dziko” w każdym bałkańskim kraju, tańczyłam tango w Buenos Aires, a sambę w Little Havana na Florydzie. Paliłam zioło w Amsterdamie i shishę w Stambule. Zawzięcie targowałam się na marokańskim shuku i dałam się okantować w Izraelu. Płakałam ze szczęścia na boliwijskim Salar de Uyuni, ale z bólu w drodze do Santiago de Compostela. Spałam w luksusowym apartamencie tuż pod wieżą Eiffla, ale też na podłodze przepełnionego nocnego indyjskiego pociągu relacji Kalkuta – Agra.

Mogłabym tak wymieniać jeszcze długo. O większości z moich podróżniczych wszelakich perypetii przeczytacie właśnie na tym blogu. Na moim blogu znajdziecie też tuziny porad, jak podróżować po świecie i nie zbankrutować.

Moim numerem jeden od wielu lat jest Hiszpania, a zwłaszcza Barcelona. I chociaż staram się z każdą kolejną podróżą odkrywać nowe państwa, do ukochanej Barcelony mogę wracać i wracać bez końca. Z powodu mojej miłości do wszystkiego, co hiszpańskie, jeszcze będąc na studiach, zaczęłam uczyć się języka hiszpańskiego. Jak się później okazało, był to strzał w dziesiątkę, kiedy zdecydowałam się pojechać na własną rękę na kontynent południowo-amerykański. Był to mój pierwszy samodzielny tak odległy kierunek. Odwiedziłam wtedy 8 państw kontynentu Latynosów – kontynentu, który był zawsze moim wielkim marzeniem, ale wydawał się leżeć na krańcu świata, czyli zbyt daleko, aby poradzić tu sobie bez pomocy biura podróży. Nic bardziej mylnego!

Podczas mojej samodzielnej prawie dwumiesięcznej podróży po Ameryce Łacińskiej uświadomiłam sobie, że ograniczenia powstają prawie zawsze tylko w naszych głowach. Wiem, że jeśli tylko w porę pozbędziemy się ich, nawet te egzotyczne krańce naszej planety będą na wyciągnięcie ręki.

Tej nie tylko podróżniczej, ale i życiowej wiedzy nie chcę zatrzymywać wyłącznie dla siebie. Dlatego na moim blogu znajdziecie porady, jak wykonać ten pierwszy krok do samodzielnego odkrywania świata. Znajdziecie też gotowe plany zwiedzania, podróżnicze ciekawostki, a przede wszystkim dużo zdjęć. Jeśli zaś marzy Wam się podróż w jakiś uroczy kawałek ziemi, ale nie macie bladego pojęcia, jak to marzenie przekuć w bilet lotniczy i pobyt w rajskim miejscu, służę swoją pomocą i doświadczeniem. Jestem pewna, że już po kwadransie konsultacji będę mogła zaprezentować Wam szyty na miarę Waszych potrzeb dream trip ku marzeniom.