Wulkan Cerro Negro, czyli jak zjechać na desce z aktywnego wulkanu

kwi 28, 2024 | Ameryka Środkowa, Nikaragua, Wyróżnione | 0 komentarzy

recepta_na_podroz_cerro_negro12

Do Nikaragui coraz chętniej przybywają turyści z całego świata nie tylko ze względu na znajdujące się tu największe jezioro w całej Ameryce Środkowej — Cocibolca, wyspę Ometepe, nie tylko też z powodu niezwykle urokliwych kolonialnych miasteczek — Granady czy León. Coraz częściej tym najważniejszym powodem wizyty w Nikaragui jest wyjątkowy wulkan Cerro Negro. Wyjątkowy, bo to jedyne takie miejsca na świecie, gdzie ze szczytu wciąż aktywnego wulkanu można zjechać na drewnianej desce.

Moje spotkanie z wulkanem Cerro Negro, w przeciwieństwie do tego z wulkanem Masaya, było fascynujące i przyprawiające z gęsią skórkę ekscytacji. Szczegółową relację przeczytacie właśnie w tym wpisie.

Wulkan Cerro Negro — informacje ogólne

Wulkanu Cerro Negro szukajcie w pasmie górskim Cordillera de los Maribios, około 10 kilometrów od wioski Malpaisillo. To też około 30 kilometrów na wschód o drugiego najludniejszego miasta Nikaragui — León, które zresztą stanowi bazę wypadową na ten wulkan.

Co ciekawe, wulkan Cerro Negro jest najmłodszym wulkanem w całej Ameryce Środkowej. Jego pierwsza erupcja miała miejsce w kwietniu 1850 roku. Cerro Negro jest dość aktywnym wulkanem, o czym świadczy ilość erupcji w liczbie 20, co na tak młody wulkan jest dość wysokim osiągnięciem. Nazwa wulkanu pochodzi od jego czarnego koloru i w języku hiszpańskim oznacza Czarną Górę.

Wulkan Cerro Negro, podobnie jak wulkan Masaya, nie należy do szczególnie wysokich okazów, bo wznosi się raptem na 728 m n.p.m. W tym miejscu przyznam, że nie sądziłam, iż fakt ten tak bardzo mnie ucieszy. Nie tylko przy wchodzeniu na wulkan, ale przede wszystkim podczas szalonego zjazdu z jego szczytu na pomalowanej w przyjemne kolory desce.

Ze względu na swoją specyficzną budowę geologiczną i częstą aktywność wulkaniczną, Cerro Negro jest w większości pozbawiony roślinności. Składa się on głównie z sypkiego czarnego piasku i skał wulkanicznych, co czyni go nieprzyjaznym środowiskiem dla flory. Sporadycznie można znaleźć tu niektóre mniej wymagające gatunki traw oraz mchy i porosty, którym tak surowe warunki nie przeszkadzają. Fauna Cerro Negro jest również znacznie ograniczona. Jej przedstawicielami na Czarnej Górze są wybrane odmiany ptaków, jaszczurek i węży oraz nietoperze, które szczególnie umiłowały sobie nikaraguańskie wulkany.

Gdzie znajduje się najlepsza baza na zdobycie Cerro Negro?

Ponieważ na wizytę na Cerro Negro najlepiej i najbardziej komfortowo nadaje się poranek, zwykle uczestnicy takich wycieczek już dzień wcześniej przybywają do León, skąd w dniu kolejnym kierowcy odbierają partycypantów z hoteli. Raczej trudno byłoby dotrzeć na wulkan o porannych godzinach z dalszych części kraju: Granady, okolicy Ometepe czy stolicy kraju — Managua. Niech Was to nie trapi, León jest uroczym miastem. Więcej o nim przeczytacie w oddzielnym wpisie.

Jak dostać się u podnóża wulkanu Cerro Negro?

Jak przeczytaliście w punkcie powyższych, doskonałą bazą wypadową do wizyty na Cerro Negro jest kolonialne miasto León. Wizyta na wulkanie wymaga obecności lokalnego przewodnika, nie jest to atrakcja typu na własną rękę. Na szczęście Wasz przewodnik zajmie się Wami już w León. Z pewnością organizator wycieczki odbierze Was spod hotelu, zaś po całej zabawie bezpiecznie zwróci pod te same drzwi. Jest to doskonała opcja, która zwalnia z Waszych ramion zagwozdki nikaraguańskiej logistyki, ale też daje możliwość pozostawienia głównego bagażu w bezpiecznym miejscu. Nawet jeśli Wasza doba hotelowa skończy się niebawem, jestem pewna, że będziecie mogli przechować bagaż w hotelu, hostelu lub innym tego typu obiekcie do czasu powrotu z Cerro Negro.

Kiedy już Wasz przewodnik w towarzystwie kierowcy i być może innych uczestników wycieczki odbierze Was spod hotelu w León, czeka Was około godziny jazdy, zanim przed oczami ukaże się Wam nikaraguańska Czarna Góra. Podczas tej godziny większość trasy przebiega po nieutwardzonej, nierównej i sowicie zakurzonej drodze. Po drodze mija się dość ubogo wyglądające skupiska ludzkie przesiadujące wokół rozpadających się domostw, zbitych z tego, co akurat było pod ręką. Wychudzone zasmucone konie, bezpańskie zawszone psy, tabuny dzikich kotów to typowy widok okolicy Cerro Negro.

Opisując tutejszy klimat, nie mogę nie wspomnieć, o drzewach i krzewach obrastających pobocza szutrowej drogi. A drzewach nie byle jakich, bo obwieszonych przesłodkimi dorodnymi mango i olbrzymimi awokado, tak różniące się od tych znanych nam z naszych europejskich półek sklepowych. To tu znajdują się też rozległe połacie pól z hibiskusem. Zapach unoszący się w powietrzu aż onieśmiela.

Im bliżej zaś Cerro Negro, tym trudniej wypatrzeć coś przez coraz bardziej zakurzone samochodowe szyby. Witajcie w krainie wulkanów.

Kiedy odwiedzić wulkan Cerro Negro?

Wulkan Cerro Negro jest zwykle dostępny dla turystów w porze suchej, która w Nikaragui trwa od grudnia do kwietnia. W tym czasie warunki pogodowe panujące na wulkanie i w tej części Nikaragui są przeważnie sprzyjające wędrówkom, a ryzyko erupcji jest mniejsze.

Jak wspominałam wyżej, wulkan ten jest wciąż aktywny, dlatego dostępność szlaków turystycznych może ulec zmianie w zależności od jego aktualnego stanu. W przypadku wzrostu aktywności sejsmicznej szlaki mogą zostać tymczasowo zamknięte, a co za tym idzie, zjazd na desce z Cerro Negro niemożliwy. Dlatego też planując wizytę na Cerro Negro, zaleca się sprawdzenie aktualnych warunków. Można to zrobić na stronie internetowej Instytutu Nicaraguańskiej Geofizyki (INIGEO) lub skontaktować się z lokalnym biurem podróży.

Również w przypadku silnych opadów deszczu, kiedy to szlaki turystyczne zamieniają się w śliskie i niebezpieczne mini rzeczki, może się zdarzyć, że wizyta na wulkanie nie dojdzie do skutku. Spodziewajcie się tego przede wszystkim w porze deszczowej, która planowo trwa tu od maja do listopada, ale jak to w naszych czasach bywa, mogą być od tego odstępstwa.

Jeszcze jedna bardzo ważna kwestia przy okazji wizyty na Cerro Negro — bez względu na porę roku odwiedzin, rozpocznijcie swoją przygodę z Czarną Górą wcześnie rano. Nie będzie jeszcze tak nieznośnie gorąco.

Jak się przygotować na wulkan Cerro Negro?

Przede wszystkim upewnijcie się, że macie odpowiednie buty. Choć na szczyt Cerro Negro prowadzą wytyczone szlaki, w większości są one obsypane czarnym wulkanicznym piaskiem. Raczej darmo szukać tu utwardzonego podłoża. Dlatego też liczcie się z usuwiskami. Komfort podczas wędrówki zapewnią buty z solidną podeszwą.

W porze suchej na wulkanie średnia temperatura oscyluje wokół 30 stopni Celsjusza. Ponieważ cała wędrówka w górę nie powinna Wam zająć dłużej niż godzinę, zaś szczyt wulkanu nie znajduje się na jakiś wybujałych wysokościach, nie grozi Wam tu niespodziewane załamanie pogody. Krótkie spodenki i T-shirt sprawdzą się tu jak najbardziej.

Nie obawiajcie się o swoją skórę podczas zjazdu. Standardowym wyposażeniem każdej z zorganizowanych tu wycieczek jest kombinezon, który założycie na siebie już na szczycie wulkanu i to właśnie w nim będziecie zjeżdżać. W zestawie z kombinezonem spodziewajcie się też ochronnych gogli oraz bandany. Co do tej ostatniej, radzę rozważyć przyniesienie swojej własnej. Nie gwarantuję, że te pochodzące od organizatora będą pierwszej świeżości. O ile w przypadku kombinezonu i gogli można przymknąć na to oko, bandana niewiadomego pochodzenia mająca zakryć usta i nos już niekoniecznie. A uwierzcie mi, podczas szalonego zjazdu wokół jeźdźca unosi się tyle pyłu, że zasłonięcie oczu, nosa i ust jest niezbędne.

Cała atrakcja zajmie Wam maksymalnie 2 godziny, dlatego przyda się tu jedynie mała butelka wody. Plecakiem się nie przejmujcie, z dużym prawdopodobieństwem zostawicie go w samochodzie, który dowiezie Was na miejsce. W zamian za niego, na Waszych plecach znajdzie się materiałowy plecak, w którym sami wniesiecie na szczyt wulkanu kombinezon.

Czy trudno wchodzi się na wulkan Cerro Negro?

Wulkan jest tak niski, że aż wstyd napisać tu, że wchodzi się trudno. Nie myślcie przez to, że jestem górskim cieniasem. Wszak podczas tej samej podróży po Ameryce Środkowej udało mi się zdobyć prawie czterotysięcznik, o czym przeczytacie w oddzielnym wpisie. Ale Cerro Negro jest specyficznym wulkanem. Tutejszy szlak jest nieutwardzony, bardzo często postawiona stopa ześlizguje się do poprzedniej pozycji, irytując coraz bardziej.

Do tego dochodzi lejący się z nieba żar, który sprawia, że już po kilkudziesięciu krokach jedyne, o czym człowiek marzy, to zimny prysznic i świeża koszulka. Wulkan Cerro Negro jest łysy, czyli nie ma tu roślin, które mogłyby rzucić na człowieka zbawienny cień.

Jeśli czujecie moje zmęczenie po przeczytaniu powyższego fragmentu, najgorsze dopiero nastąpi. Do tego wszystkiego dorzućcie jeszcze deskę na plecy. Tak! Drewnianą, niewygodną, uwierającą i cholernie ciężką deskę. Deska wsunięta jest między plecy a materiałowy ręcznie uszyty plecak, który pod wpływem wagi deski niemiłosiernie wżera się w ramiona. Podsumowując, na Cerro Negro wcale nie wchodzi się łatwo.

Ile kosztuje zjazd z wulkanu Cerro Negro?

zacznę od tego jak było u mnie. Cena dla dwóch osób za przyjemność wejścia na Cerro Negro oraz jeszcze większą radość z ekspresowego zejścia w postaci zjazdu na drewnianej desce dla dwóch osób to około 500 zł. Jeśli jednak w wyszukiwarce internetowej wpiszecie Cerro Negro Volcano Boarding rozpiętość cenowa proponowanych wycieczek będzie oscylowała pomiędzy 35 dolarami, a nawet kilkunastoma od osoby.

Co wpływa na tak znaczną różnicę? Choć sama droga na szczyt i zjazd z Cerro Negro nie zmienia się, w zależności od ceny wybranej wycieczki możecie liczyć na czystsze kombinezony, mniej porysowane gogle, pachnącą bandanę, ale też na pomoc przewodnika we wnoszeniu deski na szczyt wulkanu. Wreszcie cena może wpływać na komfort trasy z León pod Cerro Negro i z powrotem. Dokładnie wczytajcie się w szczegóły opisu oferty. Jeśli nie wszystko co chcecie wiedzieć znajduje się w owym opisie, poszperajcie w internetowych opiniach danego organizatora wycieczek, bądź skontaktujcie się bezpośrednio z agencją turystyczną.

Fotografowanie i nagrywanie zjazdu z Cerro Negro

Jeśli trapi Was kwestia aparatu, kamerki, telefonu, a co za tym idzie foto i wideo relacji ze zjazdu, ten punkt jest dla Was. Sama nie wiedziałam, jak to rozwiązać, bo przecież zdjęcia pamiątkowe sama chciałam mieć. Idealnie takie zrobione aparatem, nie zaś tylko telefonem. Jednak miałam świadomość, że zjeżdżając nieporadnie ze szczytu wulkanu na chwiejnej desce z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na godzinę, może to być pierwszy i ostatni zjazd dla mojego telefonu, jak i aparatu. Nie zakładałam, że również i ja mogę zostać solidnie poturbowana do czasu, aż usiadłam na desce na szczycie wulkanu.

Przeżyłam ja, przeżył mój aparat, przeżył i mój telefon. Te dwa ostatnie dlatego, że to mój przewodnik przejął opiekę nad aparatem i telefonem podczas mojego zjazdu. Ja zaś podczas osuwania się w dół, tak — to było bardziej osuwanie niż zjazd, gorączkowo hamowałam butami, dlatego też piszę dla Was ten post bez uszczerbku na zdrowiu.

Nie zagwarantuję Wam, że jeśli będziecie brać udział w wycieczce wraz z liczną grupą, Wasz jedyny przewodnik zdecyduje się na opiekę nad kilkunastoma Canonami, Nikonami i iphonami. Na pewno obgadajcie z nim wszystkie techniczne szczegóły, zanim postawicie pierwszy krok ku szczytowi Cerro Negro. Również to, na czym wszystkim uczestnikom zależy najbardziej, czyli udokumentowaniu zjazdu, jest do ustalenia z przewodnikiem.

Podczas mojego zjazdu przewodnik sam zaproponował, że zrobi nam pamiątkowe zdjęcia i filmy, że zadba o mojego Canona, że bezpiecznie odda go w moje ręce, że odda też telefon, na którym znajdę doskonałe zdjęcia z tej czarnej przygody i jeszcze lepsze filmy. I faktycznie tak było.

Na koniec dodam, że zwykle tak to się odbywa, że przewodnik wchodzi na szczyt Cerro Negro z uczestnikami, wyjaśnia po drodze zawiłe historie Nikaragui, opowiada ciekawostki o tutejszych wulkanach, pokazuje miejsca poza utartym szlakiem. UWAGA! Nie róbcie tego sami, można się tu nieźle poparzyć! W niektórych miejscach Cerro Negro jest niezmiernie gorący. Z kolei już na szczycie przewodnik instruuje jak zjeżdżać, żeby było wesoło, trochę groźnie, ale bezpiecznie. A kiedy machnie ręką, że oto nadeszła pora na wyzwolenie zdrowej dawki adrenaliny i synchronicznie kliknie guzik play w Waszym telefonie, sam zacznie schodzić w dół Cerro Negro tą samą drogą, którą Wy właśnie mkniecie na złamanie karku.

Moje wrażenia ze zjazdu z Cerro Negro

To ja sama wymyśliłam sobie uczestnictwo w takiej atrakcji podczas podróży po Ameryce. Wymyśliłam, a później prawie zrezygnowałam.

Już samo wdrapanie się na szczyt w spiekocie nikaraguańskiego dnia po osuwającym się przy każdym kroku spod nóg wulkanicznym żwirku nie należało do najprzyjemniejszych. Do tego dorzućcie na plecy drewnianą, niewygodną, uwierającą i cholernie ciężką deskę. Deska wsunięta jest między plecy a materiałowy ręcznie uszyty plecak, który pod wpływem wagi deski niemiłosiernie wżera się w ramiona.

Nie można było zaopatrzyć się w wygodniejszy plecak? – pomyślicie. Ale mój wygodny plecak na potrzeby wspinaczki został zamknięty w terenowym samochodzie, który dowiózł mnie pod wulkan. A na Cerro Negro na plecy musiałam włożyć programowy plecak, który w swoich czeluściach skrywał kombinezon XXXXL, zużyte i mocno porysowane gogle oraz niezupełnie świeżą bandanę.

Ramię w ramię ze mną wtaczał się na szczyt sowicie opłacony przewodnik, któremu nie w głowie było wspomóc mnie w niesieniu TEJ deski. Jakoś dałam radę, bo musiałam. Ale gniew w środku pozostał, bo wiem, że inni przewoźnicy inaczej organizują ten deskowy wymagający wnos.

Sam zjazd, dla którego przecież tak się umęczyłam i zapociłam, mogę podsumować jednym słowem – STRASZNIE! Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się bałam. Kiedy usiadłam na drewnianej desce na szczycie Cerro Negro, pewna byłam, że nie zjadę. I gdyby nie myśl, że będę musiała wracać tą samą drogą z wżerającym się w ramiona od ciężaru deski plecakiem, stchórzyłabym na całego. Ale zjechałam.

Nie wiem jakim cudem ktoś zjeżdżając z Cerro Negro uzyskał prędkość prawie 100km/h. Moja prędkość nawet w 1/4 nie dobiła do takiego wyniku, a przynajmniej tak mi się wydawało, kiedy gorączkowo hamowałam wbijając całe nogi w sypki czarny piach. Owego piachu na dole wysypało się ze mnie z pół wiaderka.

recepta_na_podroz_cerro_negro
recepta_na_podroz_cerro_negro1
recepta_na_podroz_cerro_negro2
recepta_na_podroz_cerro_negro3
recepta_na_podroz_cerro_negro4
recepta_na_podroz_cerro_negro5
recepta_na_podroz_cerro_negro6
recepta_na_podroz_cerro_negro7
recepta_na_podroz_cerro_negro8
recepta_na_podroz_cerro_negro9
recepta_na_podroz_cerro_negro10
recepta_na_podroz_cerro_negro11

0 komentarzy

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *