Recepta na Gruzję w 6 dni

cze 6, 2023 | Europa, Gruzja, Recepty

cze 6, 2023 | Europa, Gruzja, Recepty

dolina_juta_recepta_na-podroz

Sposobów na zwiedzanie Gruzji jest być może tyle, ile osób wybierających się do tego jakże interesującego kraju, położonego na styku Europy i Azji.

Pozwólcie, że poniżej zaprezentuję Wam mój autorski plan 6-dniowego gruzińskiego tripa. Najprościej skorzystać z planu dysponując samochodem z napędem 4 × 4. Zwyczajną osobówką możecie utknąć gdzieś na odludziu, zaś wybierając gruziński transport publiczny — marszrutki, mało prawdopodobne jest, że uda Wam się odwiedzić wszystkie z poniższych miejscówek. We właściwy samochód w bezproblemowej atmosferze i co najważniejsze, bez dodatkowych opłat, w tym kaucji, zaopatrzycie się u Martyny z Gruzji. Polecam!

Zanim przejdziecie dalej, dodam, że plan jest dość wymagający, ale kto do Gruzji przyjeżdża wylegiwać się na plaży?

To był mój pierwszy raz w Gruzji, z całą pewnością nie ostatni. Sama nazywam go „rozeznaniem z Gruzją”. Ubolewam, że nie było mi dane postawić stopy w fascynującej Tuszetii oraz malowniczej Swanetii. Z pierwszej musiałam zrezygnować, bo wybierając Gruzję w maju, nie wszystkie trasy po przebytej zimie są już przejezdne. Na Swanetię najzwyczajniej nie starczyło mi już czasu.

W tym wpisie podlinkowałam wszystkie miejsca noclegowe (domy noclegowe dla 7-osobowej grupy o średnim standardzie, zwykle pokoje dwuosobowe z oddzielną łazienką) oraz lokale gastronomiczne (z kuchnią typowo gruzińską), z których korzystałam podczas gruzińskiego tripa. Stali bywalcy mojego bloga wiedzą, że zwykle nie robię takich rzeczy. Ponieważ prawie nie mam się o co przyczepić w żadnej z tych miejscówek, kiedy będzie mi znowu dane przemierzać Gruzję, z największą przyjemnością skorzystam z tych punktów ponownie, dlatego niech one tu zostaną dla Was, jak i dla mnie, jako niezawodne wskazówki na przyszłość.

Nie rozpisuję się nadmiernie przy każdej z miejscówek, są to raczej suche informacje, na których bazowałam podczas swojego pobytu w Gruzji. Chętni większej ilości wiedzy bez problemu odszukają takową w Internecie. Pod koniec każdego dnia wypisałam wskazówki, które moim zdaniem mogą ułatwić zwiedzanie kraju.

Uwaga! Ten wpis został zamieszczony celowo bez zdjęć, ponieważ wszystkie wymienione tutaj miejscówki zostały sfotografowane i uwiecznione pod wpisem: Gruzja w obrazkach.

To tyle ze wstępnych ogłoszeń, a więc pora zaczynać!

Dzień 1

Kutaisi – Gori – Tbilisi (250 km)

GORI – w tym mieście urodził się Stalin i co ciekawe, sam Stalin w Gruzji nadal otaczany jest wielkim szacunkiem i postrzegany jest jako najsłynniejszy z Gruzinów, przede wszystkim za jego zdolności przywódcze. Dlatego nie powinno dziwić, że najważniejszą atrakcją Gori jest właśnie muzeum Stalina (wstęp 10 lari). Otwarto je już w 1937 roku, obecnie jest niczym skansen. Z lewej strony budynku muzeum stoi 84-tonowy wagon pociągu, którym Stalin podróżował, bo obawiał się podróży samolotem. Przed placówką wznosi się również jeden z ostatnich zachowanych pomników dyktatora. Ponadto w Gori warto odwiedzić również Gori Fortress, starą twierdzę z widokiem na miasto, oraz Katedrę Gori, zabytkowy kościół z piękną architekturą.

TBILISI – jak przystało na stolicę kraju, jest tu co oglądać. Sama spędziłam w Tbilisi raptem kilka godzin, ale nawet w tak krótkim czasie zdążyło mnie oszołomić! Wśród must see wymieniane są: Pałac Wachtanga Gorgasalego, Abanotubani – to dzielnica słynnych gruzińskich łaźni siarkowych, z których największą popularnością cieszy się łaźnia Orbaliani, łaźnia Bachmaro, łaźnia nr 5 – najstarsza w mieście. Twierdza Narikala wraz z kolejką linową prowadzącą na jej wierzch, a co za tym idzie — doskonałą panoramą miasta. Jest też Pomnik Matki Gruzji, skąd roztacza się wspaniały widok na Tbilisi, który robi ogromne wrażenie zwłaszcza po zachodzie słońca. Wreszcie Sobór Trójcy Świętej oraz Aleja Szoty Rustawelego, czyli najdłuższa ulica w Tbilisi, gdzie rozegrały się najważniejsze wydarzenia historyczne kraju — tych dwóch ostatnich miejsc nie można po prostu pominąć. Wzdłuż Alei Rustawelego pełno muzeów, zabytków, sklepów, kawiarni i restauracji, wśród nich Pałac Młodzieży i budynek parlamentu – byłego, bo w 2012 roku został przeniesiony do Kutaisi. Wytłuszczone miejsca to moje tbiliskie perełki. Polecam!

Śniadanie: Restaurnat Kvamli, Kutaisi

Obiadokolacja: Stella Artois, Tbilisi

Nocleg: House 52 Boutique Hotel, Tbilisi

WSKAZÓWKI:

Do Gruzji bez problemu dostaniecie się, używając jedynie ważnego dowodu osobistego, nie ma więc konieczności zabierania ze sobą paszportu.

Uzbrójcie się w cierpliwość na lotnisku w Gruzji, jest mało prawdopodobne, że wyjdziecie stąd tuż po wylądowaniu Waszego samolotu. Już sama kontrola paszportowa pochłania mnóstwo czasu i cierpliwości.

Na lotnisku dobrze zaopatrzyć się w karty SIM oraz w lokalną walutę. Jeśli nie dysponujecie Revolutem albo podobną kartą walutową, warto przywieźć ze sobą dolary lub euro i wymienić je w kantorze na lotnisku, który zdaniem wielu, oferuje korzystniejszy kurs, niż kantory w miastach. Dla ułatwienia: 1 gruziński lari to 1,60 PLN.

Dzień 2

Tbilisi – Mccheta – Droga Wojenna – Stepancminda – Cminda Sameba (160 km)

MCCHETA – to małe miasto położone w Gruzji, które pełni ważną rolę zarówno historyczną, jak i duchową. Jest ono jednym z najstarszych miast w Gruzji i zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Mccheta odgrywała ważną rolę jako dawna stolica Gruzji i siedziba króla. W mieście znajduje się imponująca Katedra Svetitskhoveli, która jest jednym z najważniejszych miejsc dla gruzińskiego prawosławia. Katedra jest bogato zdobiona i pełna historii, a jej wnętrze jest imponujące i pełne skarbów. Innym ważnym zabytkiem w Mcchecie jest Klasztor Dżwari, który jest położony na wzgórzu, skąd roztacza się piękny widok na miasto i rzekę. Klasztor ten datowany jest na VI wiek i jest uważany za jedno z najważniejszych miejsc sakralnych w Gruzji.

DROGA WOJENNA – szlak prowadzący z Tbilisi przez Wielki Kaukaz aż do Władykaukazu w Północnej Osetii (Rosja) – 208 km, a w najwyższym punkcie, tj. na Przełęczy Krzyżowej wznosi się na wysokość 2379 m n.p.m. Dzięki wspaniałym krajobrazom stanowi ona ważną atrakcję turystyczną Gruzji. Już w starożytności biegł tędy szlak komunikacyjny łączący Kaukaz Południowy z Północnym. Tutejszy Wąwóz Darialski to jedyna naturalne przejście przez Kaukaz, tylko tu góry rozchylają się i tworzą szczelinę. Wiele bitew stoczono o ten przesmyk, kto tu dotarł, zostawał panem południa i północy. Miejsce to nazwano Drogą Wojenną na początku XIX wieku, kiedy toczyły się tu walki o aneksję Kaukazu. Na polecenie cara trasę tę od tamtej pory utrzymywano w takim stanie, aby była przejezdna przez cały rok. Dziś Droga Wojenna jest w bardzo dobrym stanie, praktycznie na całej swej długości jest pokryta asfaltem. Przy jeziorze Żinwali warto wybrać punkt widokowy Panorama of Zhinvali Reservoir – nieco mniej tu turystów. Również przy samym Pomniku Przyjaźni Gruzińsko — Radzieckiej, dla lepszych widoków warto oddalić się nieco od tego miejsca. Absolutnie, będąc w Gruzji, nie można pominąć Drogi Wojennej!

KAZBEGI I CMINDA SAMEBA – Kazbegi, zwane też Stepancminda to tak naprawdę niezbyt urokliwe miasteczko, które jest doskonałą bazą wypadową w otaczający go Kaukaz. Leży nieopodal granicy z Rosją. Większość turystów w samej miejscowości zatrzymuje się jedynie na spanie i jedzenie. Pod sam klasztor Cminda Sameba prowadzi asfaltowa droga, na końcu której znajduje się bezpłatny parking. To właśnie Cminda Sameba jest tą miejscówek z gruzińskich widoków. Przy dobrej pogodzie i łaskawym nieboskłonie możecie tutaj mieć szansę na spojrzenie na sam wielki Kazbek.

ZACHÓD SŁOŃCA NAD KAZBEGIEM – by ujrzeć niesamowity zachód słońca nad Kazbegiem i monasterem Cminda Sameba, należy wspiąć się do kościoła Ioane Natlismcemeli. Z centralnego placu Kazbegi trzeba podążać oznaczonym zielonym szlakiem na wschód (w kierunku przeciwnym do góry Kazbek). Świątynia znajduje się za małym lasem, u stóp masywu górskiego. Idąc dalej ścieżką, można dotrzeć także do małego wodospadu. No cóż, samej nie było mi dane już tam dotrzeć, czego sprawcą jest nie kto inny, a prawdziwa gruzińska domowej roboty czacza!

Śniadanie: Puri Guliani, Tbilisi

Obiadokolacja: BeBa Bar, Stepancminda

Nocleg: Lia Khaikashvili Guest House, Stepancminda

WSKAZÓWKI:

Według tego, co piszą w Internecie, pod sam Cminda Sameba można dostać się albo pieszo, albo taksówką, bo ponoć taksówkarze uniemożliwiają przejazd własnym samochodem. Cóż, nic takiego nie miało miejsca, potwierdzam, że bez najmniejszego problemu można podjechać u podnóża klasztoru, bezpiecznie zaparkować auto i w mniej niż kwadrans wolnym krokiem wdrapać się na szczyt.

Na Drodze Wojennej kilometrami ciągną się kolejki zaparkowanych TIRów, czekających na zielone światło ku przejściu granicznemu z Rosją. Bez łamania przepisów gruzińskiego ruchu drogowego możecie jechać środkiem drogi.

W samej Stepancmindzie kiedyś zwanej Kazbegi wcale nie tak prosto o tani nocleg, co osobiście bardzo mnie zdziwiło. Nie czekajcie tutaj z noclegiem do samego końca, zwłaszcza w szczycie sezonu.

Dzień 3

Stepancminda – Dolina Juta – Arsza – Gudauri (70 km)

DOLINA JUTA – to właśnie tutaj możecie zobaczyć gruzińskie Dolomity! Juta to najwyżej położona miejscowość w regionie (2150 m n.p.m.), jest oazą ludu Chewsur z gór na wschodzie. To tutaj możecie rozpocząć pięciogodzinny, ale lekki i malowniczy trekking koło Kazbegi, którego trasa wspina się powoli, aż pod masyw Chaukhi. Potwierdzam, że w drodze do Juty może nieco podnieść się poziom adrenaliny, bo droga z Sno jest bardzo wąska, a ciągnący się poniżej kanion stromy i głęboki. Czasem jedzie się na tyle blisko krawędzi, że serce podchodzi do gardła.

Do wyboru tutaj jest trekking w głąb doliny pod masyw Chaukhi wzdłuż strumyka, który w obie strony powinien nam zająć około 4 godzin albo bardziej wymagający trekking w kierunku masywu Chaukhi (niebieski szlak), który w jedną stronę zajmuje około 6 godzin, 9 godzin w dwie strony. Jest bardzo malowniczy, przebiega przez przełęcz Chaukhi. Przełęcz Chaukhi znajduje się na wysokości 3338 m n.p.m., widać z niej także całą Chewsuretię, a przy dobrej widoczności w stronę Juty nawet Kazbek. Z przełęczy można zejść na drugą stronę i przejść w około 2 godziny do wspomnianych już wyżej jezior Abudelauri. Jeziora są trzy: białe pod lodowcem, zielone i turkusowe, które jest położone najdalej i nieco trzeba zboczyć z trasy, ale robi zdecydowanie największe wrażenie.

Podejście w samej Jucie jest na początku dość strome i przyprawia o lekką zadyszkę, później idzie się delikatnie pod górę, mijając kemping Zeta i restaurację Fifth Season, w której można posilić się chinkali albo napić się wina w hamaku, z obłędnym widokiem na gruzińskie trzytysięczniki. Ale cała trasa nie wymaga górskiego przygotowania, idealnie nada się na spacer dla amatora, zwłaszcza kiedy zajdzie potrzeba spalenia chinkali.

Nam nie starczyło już czasu, ale w okolicy Kazbegi jest również bardzo malownicza DOLINA TRUSO – w poszukiwaniu najlepszych widoków najlepiej udać się do wioski Okrokana. Łatwa spacerowa trasa wiedzie stąd dalej na zachód aż do wioski Ketrisi (konieczna jest przepustka od służb granicznych). Przemieszczać należy się wzdłuż rzeki Terek. Po drodze mija się trawertyny na rzece Terek oraz pojedyncze źródła siarkowych wód mineralnych. Powrót tą samą drogą – cała trasa w obie strony to około 5 godzin. Podobno do Doliny Truso w dość ekstremalnych warunkach można dotrzeć też samochodem. Nie potwierdzam, nie zaprzeczam — nie było mi dane sprawdzić.

OKOLICE KAZBEGU – w wiosce Gergeti bierze swój początek ponad 10-kilometrowy szlak górski. Z płaskowyżu pod kościołem Cminda Sameba można podejść w górę trawiastym grzbietem, widocznym na tle szczytu Kazbek, aż do masywnego lodowca Gergeti. Lodowiec ma 7,8 km długości i 6,8 km szerokości. Zaczyna się na wysokości 2950 m n.p.m. i sięga prawie do szczytu Kazbeku. Droga do podnóża lodowca jest łatwa i można ją przejść samemu. Dojście zajmuje około 6 godzin, zejście to 3 godziny. Dla chętnych!

ARSZA – na południe od Kazbegi, około 6 km drogi w kierunku Tbilisi, znajduje się wioska Arsza, znana z wyśmienitych chinkali domowej produkcji. Miejscowość słynie też z ruin twierdzy Arsza oraz dwóch wodospadów o wysokości 20 i 30 metrów. Zatrzymujemy się tu oczywiście na chinkali w drodze na nocleg. Serio, to tutaj jadłam jedne z najpyszniejszych chinkali w Gruzji. Możecie tu zamówić nawet zupę z pływającymi w niej malutkimi wersjami chinkali. Palce lizać!

Śniadanie: Panorama Restaurant, Stepancminda

Obiadokolacja: Tsanareti, Arsha

Noleg: Tsar Bani Spa Resort, Gudauri

WSKAZÓWKI:

Choć od Stepancmindy Juty nie dzieli duża odległość, ze względu na jakość nawierzchni i nieutwardzoną drogą prowadzącą przez malowniczą, ale dość niebezpieczną okolicę, dojedziecie jedynie samochodem z napędem na cztery koła. Przy gorszej pogodzie dojazd może okazać się zupełnie niemożliwy.

Trekking w Dolinie Juta nie wymaga obecności lokalnego przewodnika, mimo tego zachowajcie ostrożność, nie nie jest to szlak dobrze oznaczony.

Również do Doliny Truso możecie wybrać się na własną ręką, oczywiście z uwzględnieniem właściwego samochodu.

Dzień 4

Gudauri – Telawi – Sighnagi – Winnica w Kachetii (250 km)

GUDAURI – to położony na wysokości 2196 m n.p.m. kurort narciarski, który jest dumą Gruzinów. Zimą miasteczko zamienia się w prawdziwe gruzińskie Aspen, a weekendowa wizyta jest niemal obowiązkiem dla zamożniejszych mieszkańców kraju. Samo miasteczko nie jest jakoś super urokliwe, pełno tu hoteli i restauracji, ale to spektakularne widoki na pasma Kaukazu Wielkiego robią tutaj magiczną robotę. Sama miejscowość latem stanowi dobrą bazę wypadową na trekkingi w dolinach Truso i Chada, wycieczki konne, rafting czy paralotniarstwo.

TELAWI – jest obfitującą w zabytki stolicą Kachetii, czyli najbardziej winnej krainy Gruzji. Miasto leży na pięciu wzgórzach nad doliną rzeki Alazani, skąd roztaczają się zachwycające widoki na pasma Kaukazu Wielkiego. Telawi często żartobliwie nazywane jest miastem taksówek, bo centrum miasta to ich jeden wielki postój. Wszyscy kierowcy oferują turystom wycieczki do okolicznych monasterów. Główna arteria miasta, nocą podświetlona, została wyremontowana ze środków pochodzących z Banku Światowego. Za czasów prosperity Miszy Saakaszwilego Kachetia miała stać się drugą Toskanią. Niezmiennie wielu turystom kojarzy się ona z Bałkanami. W mieście nie ma zbyt wiele do roboty. Wieczorami warto zwrócić uwagę, że młodzi mieszkańcy z nudów jeżdżą samochodami wte i wewte po głównej ulicy. Tak wyglądają tutejsze imprezki. Mało jest kawiarenek czy pubów. Jedyną atrakcją miasta, oczywiście poza widokami na okolicę, jest podobno najlepszy w całej Gruzji Telawi Bazaar.

SIGHNAGI – to podobno jeden z najbardziej malowniczych zakątków Kachetii. Miasto położone jest na wzniesieniu, z którego roztacza się przepiękny widok na Równinę Alazańską. Szczególnie uroczo wygląda nocą, gdy jest ciekawie oświetlone. Podziwiając jego panoramę z jednego z punktów widokowych, można odnieść wrażenie, że przybyło się raczej do jakiegoś miasteczka włoskiego lub chorwackiego. Jest to doskonałe miejsce na romantyczny weekend, Sighnagi cieszy się bowiem mianem gruzińskiego miasta zakochanych. W ciągu dnia miasteczko to również wygląda niczego sobie. Jeśli będziemy dysponować tylko niezbyt dużą ilością czasu, proponuję zwiedzić je na rzecz Telawi.

WINNICA W KACHETII – Kachetia to gruziński region, który produkuje najwięcej lokalnego wina. Dlatego będąc tutaj, warto skusić się na spędzenie czasu w którejś z winnic tej krainy. Sami spędziliśmy cudowny czas u Marcina, Polaka od kilkunastu lat mieszkającego w Gruzji. Nie tylko było nam dane uczestniczyć po raz pierwszy w życiu w prawdziwej gruzińskiej uczcie, ale też zaczerpnąć lekcji lepienia chinkali oraz delektować się gruzińskim świeżym winem. Bez limitu! Po tych wszystkich atrakcjach nie musieliśmy daleko szukać noclegu, bo również to zaoferował nam Marcin. Polecam!

Śniadanie: przydrożny sklep

Obiadokolacja: supra u Marcina w Kakhetis Guli, Gurdżaani

Nocleg: w winnicy Kakhetis Guli, Gurdżaani

WSKAZÓWKI:

Na bazarze w Telawi warto zaopatrzyć się w przyprawy kuchni gruzińskiej, ale też inne lokalne smakołyki: czurczele (orzechy zatopione w winogronowym soku), świeże warzywa i owoce, a także gruzińskie wino „na wynos”.

Sighnagi szczególnie pięknie prezentuje się nocą, kiedy brukowane uliczki miasta rozświetlają porozwieszane z rozmachem lampiony. W ciągu dnia warto wybrać się tutaj na spacer zachowanymi zabytkowymi murami miasta.

Winnica u Marcina jest dość obleganą miejscówką, dlatego chcąc przeżyć tutaj gruzińską przygodę, warto pomyśleć o tym nieco wcześniej. Z Marcinem skontaktujecie się mailowo georgia@kakhetisguli.com albo telefonicznie +995 555 568 302.

Dzień 5

Winnica w Gurdżaani – Park Narodowy Vaszlovani (Kasristskali) – Udabno

PARK NARODOWY VASZLOVANIto jeden z najbardziej bezdeszczowych rejonów Gruzji. Powierzchnia parku, zachwycająco położona wśród stepów Płaskowyżu Jorskiego wynosi ponad 25 tysięcy hektarów, a wysokość nie przekracza 600 m n.p.m. Charakterystycznym elementem krajobrazu są tu suche wyżyny porozcinane wąskimi, ale głębokimi wąwozami tworzącymi gęste labirynty. Występują tu również cenne lasy świetliste, złożone z pistacji, granatów, jałowców i wiązów. Można tu też spotkać niedźwiedzia brunatnego oraz lamparta. A teraz uwaga! Park ten można zwiedzać konno i absolutnie Was do tego namawiam! Nie martwcie się, bo nawet ktoś, kto nigdy w swoim życiu nie miał okazji jeszcze nawet siedzieć na koniu, z pewnością da sobie radę. Jak sam organizator takiej imprezy twierdzi, ich konie are really clear in their head i poradzą sobie nawet z najbardziej oporną osobą.

Czas zwiedzania parku dla amatorów jazdy konnej oszacowano na 5 godzin. Dokładnej trasy sama nie jestem w stanie odtworzyć, ale według przewodnika przebiegała przez Pantishara Viewpoint oraz Datvis Khevi. Organizatorzy tego konnego tripa również Was nakarmią, także pozostaje tylko dobrze się bawić i podziwiać widoki wokół Was. A uwierzcie mi, w Vashlovani jest co podziwiać! To miejsce jak nie z tej ziemi.

UDABNO – mała wioska, a raczej osada zamieszkana głównie przez przesiedleńców z górskiego regionu Swanetii, położona niedaleko granicy z Azerbejdżanem, otoczona przez ciągnące się po horyzont hektary stepów. Będąc tutaj, można odnieść wrażenie, że jest się na końcu świata. Zresztą w języku polskim słowo Udabno oznacza pustynię. Cisza, która mnie tutaj zastała, na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Jeśli wrócę jeszcze do Gruzji, wizyta w Udabno jest murowana! Nawet droga prowadząca tutaj z okolicy Vashlovani to jedna z najbardziej malowniczych tras, które miałam okazję w swoim życiu przemierzać. Również nocleg u Polaka Ksawerego należy do tych najlepszych w Gruzji! A kolacja i śniadanie – niebo w gębie! Wiem, dużo Wam polecam w tym poście, ale uwierzcie mi, że naprawdę warto! Nawet teraz, na dobre już po powrocie z Gruzji, myśląc o Udabno i miejscu stworzonym na odludziu przez Polaków, mam gęsią skórkę. Wraz z moimi towarzyszami podróży jednogłośnie stwierdziliśmy, że Oasis Club w Udabno to nasza miejscówka noclegowa numer jeden.

Śniadanie: u Marcina w winnicy Kakhetis Guli, Gurdżaani

Obiadokolacja: Oasis Club, Udabno

Nocleg: Oasis Club, Udabno

WSKAZÓWKI:

Jeśli chcecie sami zwiedzić Park Narodowy Vashlovani na grzbiecie konia, kliknijcie ten link. Wszelkie szczegóły bezproblemowo ustalicie drogą mailową w języku angielskim. Już na miejscu nasz przewodnik niezbyt dobrze posługiwał się w tym języku, ale nie stanowiło to ani dla nas, ani dla naszych tymczasowych koni najmniejszego problemu.

Droga prowadząca do Parku Vashlovani, a dokładnie ostatnie 15 jej kilometrów nie wiem, czy powinna zostać nazwana tutaj drogą. Powtórzę się, ale samochód z napędem jest tu niezbędny. Ale odcinek ten, choć przejechanie niego zajęło nam prawie godzinę, dostarczyło śmiechu co niemiara i było swego rodzaju przygotowaniem naszych ciał do mającego nastąpić później wytrząsania na konnych grzbietach.

Sam Park Vashlovani można również zwiedzać samochodem, w tym na własną rękę. Jeśli jednak wybieracie się do parku na dłużej niż tylko kilka godzin, niezbędne będą przepustki umożliwiające Wam pobyt na jego terenie. Nie należy do topowych 5 turystycznych miejscówek w Gruzji, sama się zastanawiam jak to możliwe? Jest prawdziwym sztosem!

Dzień 6

Udabo – David Garedża – Uplisciche – Rokhi (360 km)

DAVID GAREDŻA — to kompleks klasztorów i jaskiń skalnych znajdujący się na pustyni Garedża w północno-wschodniej Gruzji, blisko granicy z Azerbejdżanem. Jest to jeden z najważniejszych i najstarszych ośrodków monastycznych w kraju oraz popularny cel pielgrzymek i atrakcja turystyczna. Został założony przez świętego Dawida z Garedży, ascetę i mnicha, w VI wieku. Składa się z kilku klasztorów i kaplic wykutych w skale, malowniczo rozłożonych na stromych wzgórzach i klifach. Jaskinie te służyły jako miejsca modlitwy i medytacji dla mnichów przez wieki. Wewnątrz klasztorów można znaleźć freski, ikony i inne sztuki sakralne, które są świadectwem długiej tradycji monastycznej w regionie. Dodatkowo David Garedża oferuje piękne widoki na pustynię i okoliczne krajobrazy. Wspinaczka na szczyty wokół kompleksu umożliwia podziwianie panoramicznych widoków na otaczające tereny, a także na granicę z Azerbejdżanem.

UPLISCICHE – podobno jest to zabytek tej samej klasy, co słynna jordańska Petra, wpisane do UNESCO. Top jedno z kilku gruzińskich skalnych miast. Według Internetu ciekawsze jest to w Wardzia, ale niestety nie była nam po drodze. Uplisciche było kiedyś jednym z najpotężniejszych centrów politycznych, kulturowych i ekonomicznych oraz siedzibą królewską. Miasto było też stolicą rzemiosła. Po przyjęciu przez Gruzję chrześcijaństwa, miasto zaczęło chylić się ku upadkowi. Cena biletu to 15 lari, czynne od wtorku do niedzieli. Niektóre z pomieszczeń są dość dobrze zachowane. Największe wrażenie robi komnata – sala tronowa królowej Tamar (najważniejsza królowa Gruzji) oraz teatr. Nad całością góruje cerkiew z XII wieku. Opuszczając skalne miasto, koniecznie trzeba przejść przez tajemny tunel prowadzący do rzeki – droga ucieczki podczas najazdów, ale też droga dostarczania do miasta wody.

SUPRA – ponieważ dla nas był to już ostatni wieczór w Gruzji, postanowiliśmy uczcić go iście po gruzińsku, czyli tradycyjną ucztą zwaną tutaj suprą. Wszystko zorganizowała nam rodzina Martyny, od której wypożyczyliśmy samochód. Zamiast kolejnych słów chwały i poleceń, napiszę tylko tyle, że dla mnie i moich współtowarzyszy jedzenie podczas tej supry było tak pyszne, że nasze ulubiona gruzińska wrocławska restauracja wręcz przestała nas zadowalać! Ponadto podczas supry mieliśmy okazję postrzelać z gruzińskiej broni, posłuchać wiejskich ciekawostek, a poza tym skosztować gruzińskiego wina w takiej ilości, że kolejnego dnia resztką sił jakimś cudem znaleźliśmy się w samolocie powrotnym do Polski. Więcej zachwalać zapewne nie muszę ani supry, ani Gruzji jako całości!

Śniadanie: Oasis Club, Udabno

Obiadokolacja: supra u Martyny, Rokhi

Nocleg: u Martyny, Rokhi

WSKAZÓWKI:

Samo KUTAISI jest drugim co do wielkości miastem Gruzji i centrum administracyjnym regionu Imeretia. Stanowi także ważny ośrodek naukowy, kulturalny i przemysłowy kraju. Jest również dawną, starożytną stolicą Gruzji i jednym z najstarszych miast na świecie. Atrakcje miasta: fontanna Kolchidy, Państwowy Teatr Dramatyczny, Zielony Bazar, wzgórze Ukimerioni z ruinami twierdzy i katedrą Bagrati.

Około godziny jazdy z Kutaisi znajdują się słynne kaniony: Gachedili zwany też Martvili, też kanion Balda. Atrakcją turystyczną jest też Jaskinia Prometeusza.

Jeśli nie zdecydujecie się na suprę u Martyny, czy kogokolwiek innego, niedaleko Kutaisi znajdują się malownicze kaniony. KANION GACHEDILI – jednym z najbardziej malowniczych miejsc w okolicach Kutaisi jest kanion Gachedili, zwany również kanionem Martwili lub od nazwy rzeki kanionem Abaszy. Obłędnie błękitna woda otulona wapiennymi skałami i bujną zielenią, liczne wodospady, subtelne poświaty i mglisty taniec kropel wody – spływ kanionem cudownie relaksuje i daje wiele okazji do zrobienia pięknych zdjęć natury. Atrakcja jest dostępna przez cały rok, ale najlepiej zajrzeć tu latem, późną wiosną i jesienią, gdy przyroda jest w rozkwicie. Zdaniem wielu, kanion Martwili jest też najładniejszy o poranku, gdy można obserwować słońce przebijające się przez rośliny i tańczące na wodzie. Więcej informacji o zwiedzaniu kanionu znajdziecie pod linkiem.

Dzień 7

Rokhi – Kutaisi (25 km)

Ostatni dzień gruzińskiego tripa poświęciliśmy na pakowanie, co po wyżej opisanej suprze i tak uznaję za wielki wyczyn. W drodze na lotnisko zmusiliśmy się jeszcze do zatrzymania pod lokalnym sklepem i zakup kilku butelek gruzińskiego, jakże znienawidzonego wtedy, wina, jako pamiątkę dla najbliższych.

Jeśli poszczęści się Wam i lot powrotny do Polski przypadnie Wam na późniejsze godziny, polecam udać się w krajoznawczy trip do Batumi. Z Kutaisi do Batumi to 150 km, czyli przy optymistycznych założeniach uda Wam się w 5 godzin dojechać tam i z powrotem. Optymistycznych, bo według miejscowych wjazd do Batumi jest istną katorgą dla kierowców. Dodam, że bliżej nad samo Morze Czarne jest do Grigoleti (100 km, 3 godziny tam i z powrotem).

Śniadanie: u Martyny, Rokhi

WSKAZÓWKI:

Nie zwlekajcie z przyjazdem na lotnisku w Kutaisi do ostatnich minut, bo możecie zostać w Gruzji na jeszcze kilka dodatkowych dni. Jeszcze nigdy na żadnym lotnisku nie widziałam takiego wszech panującego chaosu, jaki prezentował się na tym w Kutaisi w dniu mojego wylotu.

Jeśli przypadkiem przeholujecie z wagą Waszego bagażu nadawanego i nieszczęśliwym trafem padnie na butelkę wina, aby to właśnie ona opuściła ciepłe posłanie między niezbyt już świeżymi ciuszkami, niech Was ręka boska chroni przed umieszczeniem tej butelki w śmietniku. Jeśli nie uda Wam się jej już wypić, włóżcie ją do bagażu podręcznego, a prawie pewne jest, że wino to posłuży Wam jako miłe wspomnienie gruzińskiego tripa już na polskiej ziemi. Serio, takie rzeczy tylko w Gruzji.

Obiecuję, że jeśli ponownie będzie mi dane przemierzać gruzińskie bezdroża samochodem z napędem, na konnym grzebiecie, marszrutką albo o własnych siłach, wpis ten zostanie zaktualizowany. Póki co zazdroszczę wszystkim szczęściarzom, którzy Gruzję mają wpisaną jeszcze w kalendarzu na a.d. 2023. Czy z moim planem, czy bez jestem przekonana, że będzie to niezapomniana i niejednorazowa przygoda.

Pamiętajcie, że zdjęcia wszystkich opisanych wyżej miejsc znajdziecie we wpisie: Gruzja w obrazkach.

0 komentarzy