Mówi się, że Indie albo się pokocha albo znienawidzi. Po trzech tygodniach spędzonych w tym nietypowym dla Europejczyka kraju, zwiedzając różne jego części, nie jestem w stanie zakwalifikować siebie do żadnej z tych grup. Ale wiem, że Indie to coś, co trzeba przeżyć.
Przed wyjazdem czytałam o Indiach książki, fora internetowe, blogi podróżnicze, oglądałam filmy dokumentalne i fabularne, słuchałam opowieści ludzi, którzy odwiedzili już ten kraj. To wszystko było nic. Bo człowiek nie potrafi wyobrazić sobie Indii tak do końca.
Na początek zerknijcie jak trzeba przygotować się na podróż do Indii.
Po pierwsze WIZA, bez której jako obywatele Polski niestety nie mamy możliwości przekroczenia indyjskiej granicy. Na szczęście po nie tak dawno wprowadzonych zmianach, załatwienie wizy nie jest ani skomplikowane ani czasochłonne, nie trzeba nawet wychodzić z domu. No chyba że nie macie w miarę aktualnych zdjęć biometrycznych.
Wchodzicie na stronę i wybieracie odpowiednią wizę (zwykle jest to e-Tourist Visa), uzupełniacie wszystkie wymagane rubryki. Warto wcześniej odpowiednio przygotować zdjęcie i skan pierwszej strony paszportu, aby załadować je na stronę od razu kiedy zostaniecie o to poproszeni (bo jeśli dopiero w tym momencie zabierzecie się za “szykowanie” zdjęcia być może będziecie musieli zacząć wpisywanie danych OD POCZĄTKU). Wymagane jest zwykłe paszportowe zdjęcie w wersji elektronicznej – najłatwiej poprosić fotografa o wrzucenie zdjęcia na płytkę, ale jeśli nie macie takiej możliwości, możecie zeskanować zdjęcie i dopasować je (np. w Paintcie) do wymaganych wymiarów 2 na 2 cale (tak, zdjęcie musi być KWADRATOWE!) zapisane w formacie JPG, zdjęcie nie może zajmować więcej niż 1MB (skan paszportu w formacie PDF do 300KB).
Przy aplikowaniu o moją wizę nieocenioną pomocą okazała się ta strona. Polecam zajrzeć – wszystko jest wyjaśnione krok po kroku. O wizę możecie aplikować nie wcześniej niż 120 i nie później niż 4 dni przed planowanym przylotem do Indii (nie polecam czekania na ostatni moment), wiza jest ważna 60 dni od daty przylotu i umożliwia podwójne przekroczenie granicy.
Po opłaceniu wizy (koszt na chwilę obecną to 50 dolarów) do 72 godzin otrzymacie na podany przy aplikacja adres mailowy informację czy przyznano Wam wizę. U mnie i znajomych, którzy lecieli ze mną taka wiadomość przyszła następnego dnia po wysłaniu wniosku. Tak naprawdę to, co otrzymaliście na maila nie jest jeszcze właściwą wizą, ale promesą wizową. Zalogujcie się ponownie na stronie i po swoim numerze wizy (znajdziecie go w mailu) sprawdźcie, czy faktycznie została Wam ona przyznana. Wydrukujcie zarówno świstek z powyższej strony, jak i całą zawartość wizowego maila, zabierzcie ze sobą na lotnisko (tak na wszelki wypadek! – do Indii leciałam z Warszawy z przesiadką w Brukselii, obsługa każdego z lotnisk chciała inny “wizowy świstek”) i strzeżcie jak oka w głowie dopóki na jednym z indyjskich lotnisk nie pojawi się w Waszym paszporcie świeżutka pieczątka z tą właściwą indyjską wizą.
Ważną kwestią przed przylotem do Indii są szczepienia ochronne, o których (jak i innych lekach) przeczytacie tutaj.
Indie zajmują sporą powierzchnię na mapie świata, dlatego w zależności od miejsca, do którego lecicie czeka na Was nieco inny klimat. Kiedy na południu przywitają Was upały i mocno palące słońce, na północy, zwłaszcza w Himalajach, możecie spotkać śnieg i nierzadko temperaturę nawet poniżej zera stopni.
Kiedy najlepiej lecieć do Indii? To zależy od miejsca, które chcecie odwiedzić. Jeśli wybieracie się na północ kraju (Kashmir czy Ladakh – Himalaje) najlepiej zrobić to między kwietniem a wrześniem, unikniecie wtedy wielkiego śniegu, a co za tym idzie, kłopotów z dojazdem. Pozostałe części Indii najlepiej zwiedzać od października-listopada do końca marca, kiedy jest ciepło i przyjemnie, ale temperatury nie sięgają jeszcze czterdziestu stopni. Jednak wtedy Indie odwiedza najwięcej turystów, spodziewajcie się więc tłoku zwłaszcza w popularnych miejscach. Goa warto odwiedzić w kwietniu – nie jest jeszcze nieznośnie gorąco, a nie ma już tylu turystów. Komfort zwiedzania środkowych i południowych Indii zależy też od pory monsunowej – deszczowej, która zwykle trwa od czerwca do sierpnia (nie da się dokładnie przewidzieć jak będzie w każdym roku) – spodziewajcie się w tych miesiącach ulew, zalanych dróg i kłopotów z transportem.
Podczas mojego pobytu w Indiach (wrzesień) odwiedziłam północny Kashmir (niższe Himalaje), Himachal Pradesh (Manali), graniczący z Pakistanem Pendżab (Amritsar), Uttar Pradesh (Agra, Waranasi), Radżastan (Jaipur) oraz Maharashtrę (Mumbaj). W Himalajach pogoda była sprzyjająca, zdarzały się dni pełne słońca, nadające się na zwiedzanie w krótkich rękawach. W wyższych partiach gór (do 5300 m n.p.m.) leżał śnieg, temperatura krążyła wokół zera stopni. Najtrudniejsze dla mnie warunki pogodowe panowały w Waranasi i co nieco w Agrze, głównie z powodu wysokiej wilgotności, do której Europejczycy nie są przyzwyczajeni. Udało nam się uniknąć ulewnych deszczy (pomijając burzę w Waranasi, która dopadła nas podczas rejscu łodzią po Gangesie).
Szykując się do Indii dziewczyny nie muszą obawiać się chodzenia w szortach i odkrytych ramionach. Nawet do Złotej Świątyni (miejsce ważne dla wyznawców Sikhizmu) zostałam wpuszczona w krótkich spodenkach i koszulce bez rękawów. Musiałam jedynie zakryć włosy. Nie jakoś specjalnie dokładnie, na co nie miałam czasu obezwładniona olśniewającym widokiem i klimatem tego miejsca.
Przed wyjazdem sporo nasłuchałam się o kradzieżach, dlatego starałam się przygotować na taką ewentualność. Zabierzcie ze sobą saszetkę na pieniądze i najważniejsze dokumenty oraz telefon, z którą nie będziecie się rozstawali nawet podczas kąpieli i snu. Myślę, że dla każdego podróżnika przebywającego poza granicą Polski, zwłaszcza poza Europą najgorsze jest zgubienie/kradzież paszportu (a może w dzisiejszych czasach i telefonu), dlatego profilaktycznie zaopatrzyłam się w potrójną kopię paszportu, promesy wizowej i dowodu i każdą z kopii umieściłam w innym miejscu (saszetka, duży i mały plecak). Miałam też z sobą kłódkę z linką, która okazała się niezwykle użyteczna podczas podróżami indyjską koleją – na noc mocowałam większy plecak do metalowej kontrukcji siedzenia. Na szczęście ani mnie, ani żadnego ze współtowarzyszy nie spotkała niemiła sytuacja.
Wrzućcie też do swojego bagażu ręcznik szybkoschnący, środek odkażający dłonie i nawilżone chusteczki (w dużych ilościach) oraz papier toaletowy. Przydatna może okazać się przejściówka do wtyczki (w większości miejsc nie były potrzebne, ale czasem pomagają lepiej utrzymać polską wtyczkę w kontakcie).
Walutą indyjską jest rupia (1 rupia indyjska to około 0,056 złotego, dla ułatwnienia korzystałam z szybkiego przelicznika 100 rupii to 6 złotych). Rupii indyjskich nie można wwozić ani wywozić z kraju. Do Indii zabraliśmy z sobą zarówno dolary, jak i euro oraz funty brytyjkie – wszystko jedno z jaką walutą przylatujecie (to nieprawda, że przelicznik dla euro wynosi 1:1), pamiętajcie jedynie, by nie wymieniać pomiędzy na lotniskach (niekorzystny kurs). UWAGA! Nie dajcie sobie wcisnąć przeterminowanych banknotów 500 i 1000 rupii! Sprawdźcie, jak wygląda aktualny banknot o wartości 500 rupii oraz nowy nominał 2000 rupii – banknot 1000 rupii nie jest już używany.
Kiedy jesteście już zaszczepieni, spakowani, macie przygotowaną promesę wizy i plik pieniędzy, nie pozostaje nic innego jak przeżyć Indie na własnej skórze.
Klikając tutaj przeniesiecie się wraz ze mną do Indii, a dokładnie do fragmentów podróżniczego pamiętnika, który powstał podczas mojej indyjskiej przygody.
Obiecuję, że nie będziecie się nudzić!
0 komentarzy
Funkcja trackback/Funkcja pingback