Cartagena de Indias – najbardziej instagramowe miasto Ameryki Południowej

lip 10, 2019 | Ameryka Południowa, Kolumbia | 1 komentarz

a_pink_sunset_on_carribean_sea

Wpisując w przeglądarce internetowej Cartagena, na pierwszym miejscu pojawia się Cartagena położona w hiszpańskiej Murcji. Nie do tej jednak Cartageny chcę Was tym razem zabrać. Polecimy dalej – na Karaiby!

a_yellow_car_riding_an_empty_wide_road

Cartagena de Indias o poranku

yellow_high_bulding

fotogeniczna Cartagena

Pełna nazwa to Cartagena de Indias. Oficjalnie została założona w 1533 roku przez hiszpańskiego konkwistadora Pedro de Heredia, ale jeszcze zanim dotarli tam Europejczycy, jej ziemie zamieszkiwane były przez tubylcze ludy różnych karaibskich plemion. Cartagena szybko zaczęła się rozrastać, stała się najważniejszym portem w Ameryce Łacińskiej. Była punktem kluczowym handlowego szlaku między Europą a Ameryką Południową. To stąd odpływały do Europy statki przepełnione złotem, peruwiańskim srebrem i innymi łupami zdobytymi przez chciwych Europejczyków, zaś wracały z afrykańskimi niewolnikami. Miasto często było celem ataków piratów z Karaibów, przez co musiało ciągle udoskonalać swój system murów obronnych. Cartagena była jednym z pierwszych miast Ameryki Południowej, które uzyskało niepodległość od Hiszpanii (11 listopada 1811 roku).

Obecnie Cartagena de Indias jest piątym największym miastem Kolumbii, zamieszkałym przez ponad milion ludzi. Jest coraz chętniej wybierana przez turystów. Przyciąga do niej głównie bliskość Karaibów, ale też przepiękne kolorowe uliczki starego miasta, gdzie wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Jest miastem przyjemnym, z doskonałą pogodą przez cały rok i perfekcyjną lokalizacją. Jest miastem kolorowym i fotogenicznym, w dzisiejszych czasach mogę dodać jeszcze – miastem instagramowym. Jest też miastem bezpiecznym.

 Coraz częściej staje się też miejscem przesiadkowym na trasie z Europy do obu Ameryk i na Karaibskie wyspy. Cartageńskie lotnisko Rafael Nunez International Airport zyskuje popularność wśród turystów na rzecz stołecznej Bogoty. Ciekawostką jest to, że z lotniska w mniej niż 15 minut można pieszo przejść nad brzeg Morza Karaibskiego.

yellow_buldings_in_one_of_cartagena_de_indias_streets

urocze miasto pełne kolorów na każdym kroku

Dlatego, jeśli będziecie kiedyś mieli okazję zaliczyć dłuższe międzylądowanie w Cartagena de Indias, koniecznie zostawcie bagaż na lotnisku i dajcie się ponieść chwili penetrując cartageńskie zakątki.

Wtedy na pewno przyda Wam się poniższy plan 10 rzeczy, które warto w Cartagenie zobaczyć. Wystarczy jedna doba*!


*nie dotyczy punktu 10

  1. San Diego – najbardziej instagramowa część Starego Miasta

Od tego zaczynam, bo taki spacer w tym jednym z najbardziej kolorowych miast jest obowiązkowym punktem. Jak już pisałam wyżej, Cartagena to jedno z najbardziej fotogenicznych miast, w którym miałam okazję przebywać. Warto zerwać się wcześnie rano, kiedy jeszcze słońce tak bardzo nie praży i kiedy te malownicze uliczki nie są wypchane turystami. Wtedy na pewno uda Wam się zrobić jedno z tych niezapomnianych zdjęć.

Ta część Cartageny sprawi, że poczujecie, że jest ona małym, egzotycznym i sympatycznym miastem, odizolowanym od nowoczesnego świata. Chociaż nie zupełnie taka jest jako całe miasto, spacerując po tych uliczkach łatwo będzie Wam się zapomnieć.

Spacer zacznijcie od Plaza de los Coches (kiedyś odbywał się tu targ niewolników przywożonych przez Hiszpanów z Afryki) – chyba najbardziej fotogeniczny plac w całej Cartagenie. Wokół niego znajdziecie dużo knajpek i kawiarni – w sam raz na śniadanie i poranną prawdziwą kolumbijską kawę. Niedaleko jest stąd na place: Plaza San Pedro de Claver i największy w mieście Plaza de la Aduana, na środku którego stoi posąg Krzysztofa Kolumba.

Wszystkie wymienione miejsca położone są od siebie tak blisko, że powolnym spacerem w godzinę odwiedzicie je wszystkie. Nie musicie mieć ścisłego planu, dajcie ponieść się chwili, spacerujcie, wchodźcie w bramy, skręcajcie raz w prawo, raz w lewo. To będzie dobrze i miło spędzony czas.

narrow_bulding_with_arcades_in_ona_of_cartagena_de_indias_squares

Plaza de la Aduana

a_yellow_painted_bulding_with_a_white_balcony

w Cartagenie mnóstwo jest tak urokliwych miejsc

sdr_vivid

Plaza San Pedro Claver – tu nigdy życie nie cichnie

  1. Dzielnica Getsemani – część dla backpackersów

Getsemani (czyż już sama nazwa nie brzmi zachęcająco?) to biedniejsza część Cartageny, przez turystów uważana za niezbyt bezpieczną. Nie potwierdzam jednak tej informacji, a miałam okazję przechadzać się po urokliwym Getsemani tuż przed zachodem słońca. To prawda, że mijałam więcej lokalsów, ale  turystów też nie brakowało. Miejscowi uśmiechali się życzliwie i nie raz zagadywali De donde eres?

To tutaj na każdym kroku zaskoczy Was sztuka uliczna. Koniecznie musicie przyjść na Plaza de la Trynidad – chociażby dla tych najlepszych fotek, obowiązkowo pod olbrzymimi drzwiami żółtego kościoła Iglesia de la Santisima Trinidad.

Zobaczcie jeden z licznych murali Mural Pajaro. Usiądźcie na ławce i poznajcie życie tutejszych mieszkańców. Ten plac to takie miejsce, gdzie o każdej porze dnia i nocy coś się dzieje. Stąd już nie daleko do ulicy ozdobionej kolorowym graffiti Calle del Guerrero albo Calle de las Maravillas czy Calle de San Juan.

Rada moja taka na Getsemani: idźcie przed siebie, zaglądajcie w każdy zakamarek, nawet ten niezbyt zachęcająco wyglądający. Warto!

Jeśli szukacie tańszego noclegu (Cartagena jest jednym z najdroższych miast w Ameryce Południowej), wybierzcie właśnie Getsemani – tanie hostele i guesthousy.

a_huge_colour_door_in_front_of_them_sitting_three_black_men

kawałek Plaza de la Trynidad – to tutaj poznacie najprawdziwszą Cartagenę

rpt_vivid

  1. Zapozuj do zdjęcia jak z widokówki

Mogę z czystym sumieniem przyznać, że jedną z największych atrakcji, a nawet taką wizytówką Cartageny są kobiety: dorodne Murzynki ubrane w jaskrawe stroje w barwach kolumbijskiej flagi, z umieszczoną na głowie wielką miską pełną świeżych owoców. Owoce są na sprzedaż, ale większym zainteresowaniem cieszą się same panie jako obiekt do fotografowania. Oczywiście za opłatą (cena do negocjacji) można sobie zrobić z nimi zdjęcie.

Skąd one się tam w ogóle wzięły? Palanquery – bo tak nazywane są te kobiety, to żywa historia miasta. Podczas hiszpańskiej konkwisty do Kolumbii i całej Ameryki Łacińskiej Europejczycy wwieźli wiele Afrykańskiej ludności. Przez lata byli oni prześladowani, więzieni i wykorzystywani przez białych. Kiedy w końcu Afrykańczykom i Afrykankom udało się uwolnić z rąk swoich oprawców, musieli ukrywać się w dżungli. Aby zapewnić byt swoim rodzinom, kobiety zaczęły wychodzić z lasów i sprzedawały to co miały, czyli między innymi owoce, na ulicach Cartageny. Dzięki swojemu zaparciu całe ich rodziny przetrwały najtrudniejsze czasy.

Obecnie Palanquery traktowane są głównie jako uliczna atrakcja miasta, ale kiedy dojrzycie którąś z nich pomyślcie, że są tutaj tylko dzięki swojej wytrwałości i sile i dorzućcie im parę groszy.

three_traditionally_dresses_women_possing_to_a_photo_in_colombia

wizytówka Cartageny – dorodne kobiety sprzedające dorodne owoce

traditionally_dressed_women_in_a_main_square_in_cartagena_de_indias_in_colombia

turyści chętnie robią sobie z nimi zdjęcia – nie róbmy zdjęć z ukrycia, a dorzućmy im parę groszy, dla nas to nie dużo, a ich rodziny mogą zaznać trochę lepszego życia

  1. Nowoczesna Cartagena – dzielnica Bocagrande

Biznesowa dzielnica miasta – Bocagrande. Umieściłam ją na swojej liście, bo to taki kontrast do reszty miasta. Więc jeśli jesteście wielbicielami nowoczesności, to miejsce jest dla Was – centra handlowe, europejsko wyglądające restauracje, elegancko ubrani biznesmeni. Dobrym punktem widokowym dla Bocagrande jest Morze Karaibskie. Ale o tym przeczytacie poniżej.

a_panorana_of_cartagena_de_indias_in_colombia

a_panorama_of_skyscraperes_in_cartagena_de_indias

zdjęcie zrobiłam z łódki – sprawdźcie punkt numer 5

  1. Chwila zapomnienia nad Morzem Karaibskim

Do wyboru macie całkiem sporo opcji, ale ja skupię się na Wyspach Różańcowych – Las Islas del Rosario. To archipelag 27 koralowych wysp, które od 1977 roku tworzą jeden z 46 parków narodowych Kolumbii. Wyspy Różańcowe to prawdziwy raj na ziemi! Sami sprawdźcie na poniższych zdjęciach, a jeszcze lepiej piękno tego miejsca oddaje TO. W zależności od zasobności portfela i czasu, którym dysponujecie do wyboru macie:

  • Isla Grande – największa z wysp archipelagu, rozciąga się na powierzchni ponad 200 hektarów. Z Cartageny codziennie wczesnym rankiem (8 do 10) z La Muelle La Bodegita ruszają turystyczne łodzie motorowe (11 euro w jedną stronę, rejs trwa 1 – 1,5h, powrót przy wzburzonym morzu zajmuje zwykle więcej czasu 2,5-3h). Niestety, taka wycieczka kończy się tak szybko, że nie dacie rady zobaczyć prawdziwego piękna wyspy, bo już o 15 będziecie z powrotem w Cartagenie.

Dlatego lepiej spędzić na Isla Grande przynajmniej jedną noc. Na wyspie nie możecie pominąć Playa Libre i Playa Bonita. Pamiętajcie też o lagunach zwłaszcza w świetle zachodzącego słońca. Bajka na ziemi! Wyspa jest dosyć droga, za pokój w hostelu (Paraiso Secreto – a najlepiej Casa Nativa) zapłacicie około 60-80 dolarów za noc. Są też ekskluzywne hotele (najpopularniejszy to Cocoliso), ale ceny są dosyć wygórowane, bo na Isla Grande nie docierają aż takie tłumy turystów jak na inne wyspy. Proponuję kupić już w Cartagenie lekki hamak i przywieźć go ze sobą na wyspę, rozwiesić między palmami i tak spędzić noc. Marzenie niejednego podróżnika na wyciągnięcie ręki. Warto zaopatrzyć się też w moskitierę.

  • A może prywatna wyspa na weekend? To nie jest aż tak drogie jakby mogło Wam się wydawać! Do wyboru macie Isla Mancini, Isla Matamba, Isla Rosa czy Isla Pelicano. Więcej informacji znajdziecie tutaj (zobaczcie chociaż ZDJĘCIA!). Jeśli wrócę do Cartageny, na pewno skorzystam z tej opcji!
  • Coś dla każdego (Czytaj – najtańsza opcja) – Isla Baru. Wyczytałam gdzieś u kogoś na blogu, że najtaniej można się tam dostać rybacką łodzią, która codziennie rano rusza z Muelle de los Pescadores de Bazurto. Taka przeprawa miała trwać mniej niż godzinę i kosztować kilka złotych. Ale żeby dostać się z hotelu na targ rybacki musiałam zamówić ubera (bardzo tani w Cartagenie). Pani kierowca było oburzona kiedy powiedziałam jej o swoim planie. Za wszelką cenę próbowała mnie odciągnąć od mojego, jak uważała, szalonego i nierozważnego pomysłu. Ponieważ był to mój drugi dzień w Ameryce Południowej, przeraziły mnie jej słowa i opowieści o wspomnianym wyżej rybackim targu i dałam się namówić, aby to właśnie ona mnie dowiozła na Isla Baru. Tak, to jest wyspa, ale można na nią dojechać również lądem. Trwa to dłużej i jak się okazało, kosztuje więcej. W międzyczasie, pani kierowca zadzwoniła do swojego znajomego i jak mi powiedziała, załatwiła nam bodyguarda na Isla Baru. Kiedy już dotarłam na miejsce, ów opiekun ciągle za nami chodził, próbował sprzedać obiad, owoce, drinki, napoje, udało mu się tylko z leżakiem i parasolem. A pod koniec nawet nie wydał nam reszty z wręczonego mu banknotu i wyparował z Isla Baru bez słowa i naszych pieniędzy. Do Cartageny wracałam już łodzią motorową za 20 dolarów. To taka gorsza strona tej części świata, kiedy jest się białym turystą nade wszystko trzeba uważać na właśnie takie sytuacje.
blue_clear_water_in_carribean_sea

żeby Wam się nie myliło Isla Baru to ta sam plaża co Playa Blanca

a_tress_covered_with_colombian_flag_colours

nie tylko piasek i woda są tutaj gotowe do fotografowania

colorful_little_houses_on_a_carribean_seaside

kolorów na Isla Baru nie brakuje

colorful_sighs_pointing_different_world_directions

tak samo jak i barów czy restauracji

Ale poza tym Isla Baru to przepiękne miejsce. Proponuję przypłynąć na wyspę i zostać na jedną noc. Noclegi dostępne są w cenach od 25 dolarów za noc. Można też wykorzystać opcję ze wspomnianym wyżej hamakiem. Ja niestety nie miałam więcej czasu i zaliczyłam wyspę w godzinach szczytu. A podobno najbardziej urokliwa jest wtedy, kiedy turyści i miejscowi wracają około 15 do Cartageny. Dopłyniecie tutaj łodzią motorową z portu w Cartagenie (15 dolarów za rejs w dwie strony, łodzie odpływają codziennie o 8.30, 12 i 17, a wracają na ląd o 10.30, 15 i 20.30). Nie dajcie się naciągnąć na zorganizowane wycieczki, bo wtedy jeszcze mniej czasu będziecie mieli na relaks na białej plaży.

a_girl_standing_in_a_water_of_carribean_sea

Isla Baru – jedna z wysp archipelagu Las Islas del Rosario

tree_growing_on_a_carribean_coast

Zabrakło mi czasu na lepsze poznanie i nacieszenie się tym karaibskim pięknem. Bardzo chciałabym tam wrócić i wtedy bez względu na kwotę, spędziłabym dobę na jednej z prywatnych wysp archipelagu Las Islas del Rosario. Żeby cieszyć się wschodzącym słońcem, pysznym karaibskim jedzeniem, świeżymi rybami i owocami morza. Żebym mogła leniuchować na hamaku rozwieszonym między palmami i pić drinki z kokosowej szklanki. Żebym mogła pływać (jak się nauczę) w turkusowej wodzie i leżeć na miękkim białym piasku. I żebym mogłam na własne oczy zobaczyć piękno zachodzącego karaibskiego słońca, mieniącego się jaskrawo w wodach tej części Atlantyku.

  1. Karaibska sjesta

Co zrobić, kiedy podczas Waszego krótkiego pobytu na Karaibach (czasem kilkugodzinnego) przypada magiczna pora sjesty i większość miejsc publicznych się zamyka, a Wy nie macie ani ochoty ani czasu leżeć brzuchem do góry i wachlować się palmowym liściem? Wtedy  polecam Wam kawiarnie, które na szczęście nie zamykają się na ten czas. A pamiętajcie, że nawet u nas w Europie dobra kawa pochodzi z Kolumbii. Nie byłam we wszystkich tych, które wypiszę, ale mają bardzo dobre opinie: Cafe del Mural, Gato Negro, Caffe Lunatico (ciekawe wnętrze) czy Epoca Cafe – coś dla tych, którzy nie tolerują mleka krowiego, a ciężko znaleźć takie miejsce w Cartagenie. Wpadajcie też do Beiyu na świeże smoothie, tutaj i coś dla wegetarian się znajdzie. Żeby coś zjeść w porze sjesty wybierzcie się do Di Silvio Trattoria albo Basilica Pizzeria Cafe – obie czynne od 12.30 do 22.30. Jak sjesta to muszą być lody! Do wyboru La Paletteria, Gelateria Tramanti, Portal De Las Dulces.

Dobrym pomysłem jest też zarezerwowanie noclegu w hotelu z hamakiem, wtedy na porę sjesty wiecie gdzie się udać. Z miejscówek z dobrymi opiniami i nie opróżniającymi portfela mogę Wam polecić Charleston Santa Teresa’s – tutaj dodatkowo odrobina luksusu, bo na dachu jest mini basen (za noc dla dwóch osób zapłacicie około 100 euro). Ten akurat jest droższy, ale widok z tarasu wynagrodzi Wam tą cenę. Tańszy jest Casa Baluarte (około 35 euro) i jest tu hamak – dzielnica Getsemani. Hamaki są też w My Casa Nativa i Mucura Hotel & SPA – sama zatrzymałam się w tym ostatnim. Cena to około 35 euro za dwuosobowy pokój. Jest hamak, pyszne śniadanie, a dodatkowo hotel znajduje się 15 minut spacerem od lotniska i 5 minut od morza. W Cartagena de Indias znajdziecie też Hard Rock Cafe – jeden z trzech w Kolumbii (dwa pozostałe to Bogota i Medellin). To też dobry pomysł na wieczorne piwko z darmowym pokazem salsy albo śpiewakiem, który umili Wam sączenie tego złotego napoju.

a_colorful_beddings

idealna miejscówka na sjestę

a_hammock_full_of_colurs

Hotel Mucura – są i hamaki, a dodatkowo znajduje się 15 minut piechotą od lotniska

  1. Kawa na dachu Cartageny w świetle zachodzącego słońca

Najsłynniejsza kawiarnia w Cartagenie Cafe del Mar przyciąga tłumy ludzi zwłaszcza wieczorną porą tuż przed zachodem słońca. To miejsce poleca każdy przewodnik. Nie ma się co dziwić, widok stąd jest przepiękny. Nie udało mi się zamówić kawy, bo ludzi jak mrówek i późna pora jak na pobudzający napój, nie jestem też kawoszem. Ale i tak namawiam Was, przyjdźcie tutaj dla widoków, dla zachodu słońca, dla poczucia klimatu miasta i Karaibów. A jak już tutaj jesteście, wybierzcie się na spacer po szesnastowiecznych murach obronnych, zbudowanych jako ochrona miasta przed atakami Piratów, ale też chciwych Brytyjczyków.

dozens_of_people_watching_a_sunset_in_cartagena_de_indias

Cafe del Mar codziennie wieczorem pęka w szwach

cartagena_de_indias_in_the_light_of_sunset

ale kiedy ma się przed sobą taki widok – tłumy nie przeszkadzają

horses_in_the_light_of_sunset_in_cartagena_de_indias

spacer po murach obronnych oferuje takie widoki

a_square_in_cartagena_de_indias

  1. Po kawie i piwie albo ich mieszance, nadeszła dobra pora na karaibską salsę

Chociaż prawdziwa salsa swoje korzenie ma zaczepione głęboko na Kubie, to jej odłam w latach 1940-1970 powstał w krajach Ameryki Południowej poprzez fuzję rytmów afrokubańskich i karaibskich z domieszką jazzu. Zawdzięczamy to migracjom tamtejszej ludności. Kolumbijska salsa przypomina trochę kolumbijski taniec narodowy – Cumbię. Jej kroki są połączeniem mambo i karaibskiego luzu z łatwymi i szybkimi do nauczenia obrotami.

Taką wersję salsy spotkacie w całej Kolumbii poza Cali, bo salsa z Cali to zupełnie coś innego, dla niektórych nawet nie brzmi jak salsa. Nie bez znaczenia Cali od lat 70tych ubiegłego wieku nazywane jest światową stolicą salsy. A królowa salsy Kubanka Celia Cruz stwierdziła, że salsa jako muzyka powstała na Kubie, ale najlepiej oddają ją w tańcu Kolumbijczycy. Dla nas, Europejczyków, kolumbijska salsa nie jest prostym tańcem i do całkiem niedawna tańczona była tylko przez najbardziej zaawansowanych tancerzy. Ale dzisiaj cieszy się coraz większą przychylnością. Salsa z Cali – Salsa Caleña to miks mambo, chachy, pachanga, boogaloo, cumbia i guaracha. Nie martwcie się, ja też nie wiem jak się to tańczy 🙂 Turyści często latają specjalnie do Cali, żeby jej się nauczyć.

Wracając jeszcze do Cartageny, najlepiej ocenianym miejscem na spróbowanie swoich sił w tanecznych pląsach tego energetycznego tańca jest położona w Getsemani Cafe Havana (otwarta codziennie poza poniedziałkiem i wtorkiem od 20:30 do 4 rano).

orange+painted_bulding_with_blue_doors_and_windows

salsa często jest tańczona też na ulicach

  1. Moja perełka – najpiękniejszy zachód słońca w moich życiu – z lokalizacją

Od razu po przylocie do Kolumbii i w oczekiwaniu na mojego towarzysza, nie mogąc wysiedzieć w czterech ścianach dusznego hotelowego pokoju wybrałam się na krótki spacer po Cartagenie. To były moje pierwsze godziny w Ameryce Południowej i powiem Wam szczerze, czułam się niepewnie, zwłaszcza, że byłam jeszcze wtedy sama. Bałam się, że mnie ktoś okradnie już w pierwszej dobie, albo wrzuci mnie do wody, a ja nie umiem pływać. Ale wszystkie strachy odłożyłam na koniec głowy i poszłam. Poszłam nad Morze Karaibskie. W najprostszej linii od hotelu zajęło mi to jakieś 7 minut. I dotarłam w miejsce idealne! Przy plaży zobaczyłam policjanta, dodało mi to otuchy i poszłam już przed siebie pewniejszym krokiem. Para miejscowych poprosiła mnie o zrobienie selfie. Wtedy poczułam się już zupełnie bezpiecznie. Usiadłam na nadmorskich kamykach i popatrzyłam przed siebie. W oddali przed sobą widziałam dzielnicę Bocagrande, naokoło mnie wody Morza Karaibskiego mieniące się na żółto i pomarańczowo w promieniach zachodzącego letniego słońca. Do tego kilku parasurferów korzystało z ostatnich chwil dnia. Coś pięknego! To jeden z tych zachodów słońca, który z najdrobniejszymi szczegółami i towarzyszącymi emocjami pamięta się do końca życia. Wiem, że na ten niezapomniany zachód słońca składa się wiele czynników i drugiego identycznego się nie trafi, mimo wszystko dzielę się z Wami i z samą sobą (żebym nie zapomniała jak tam kiedyś wrócę) dokładną lokalizacją 10.446405,-75.524574 – przedłużenie ulicy Carrera 3.

a_pink_sunset_on_carribean_sea

można wyobrazić sobie piękniejszy nadmorski zachód słońca?

blonde_hair_waving_on_a_wind_in_sunset_light

  1. Udaj się w dalszą podróż

Cartagena de Indias ze względu na swoje położenie na krańcu lądu jest świetnym punktem wypadowych do dalszych wojaży po Karaibach, ale też całym kontynencie południowoamerykańskim. I tak możecie stąd udać się do Santa Marta (240km, około 5,5h samochodem) i przepięknego Parque Nacional Natura Tayrona (250km) – jednej z największych atrakcji dla turystów odwiedzających Kolumbię. Sama tam nie dotarłam i gdybym mogła cofnąć czas, wybrałabym Santa Martę i park Tayrona zamiast Bogoty. Z Cartageny nieco bliżej do miasta Baranquilla (140km, około 3h samochodem) rodzinne miasto Shakiry.

Do wspomnianego wyżej Cali dojedziecie samochodem w jeden dzień – to 1310km. Tak samo jak do Bogoty (1188 km) czy bardzo urokliwej plantacji kawy Valle Cocora (1170 km). Jeśli dysponujecie większą ilością czasu na zwiedzanie Kolumbii, Valle Cocora też koniecznie musi znaleźć się na Waszej podróżniczej liście. Nieco bliżej z Cartageny jest do Medellin (830 km). Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nikt nie będzie jechał samochodem sam tyle kilometrów po nieznanej i nieco dzikiej kolumbijskiej ziemi. Ale postanowiłam Wam wypisać te odległości w kilometrach, bo przyznam się, że kiedy planowałam swojego latynoskiego tripa i jeździłam palcem po mapie, myślałam, że wynajętym autem pojadę tu i tam. I doznałam lekkiego szoku, kiedy uzmysłowiłam sobie, ile to czasu zajmuje. My Europejczycy przyzwyczajeni do naszych europejskich odległości mierzymy inne kontynenty swoją miarą, przynajmniej na początku, kiedy jeszcze ich nie znamy.

Przechodząc do sedna – te wszystkie odległości możecie przelecieć samolotem – całkiem niedrogo. Lotnictwo w Kolumbii jest dobrze rozwinięte – Skyscanner. Polecam też linię Avianca – tanie bilety, sprawna obsługa i taka ciekawostka – to jedna z najstarszych linii lotniczych na świecie! Lotniska są zarówno w Medellin, Bogocie i Cali, ale też mniejsze w Santa Marta czy Baranquilla. Do Cocora Valley (łatwiej będzie Wam ją zlokalizować po miejscowości Salento) najłatwiej dolecieć do lotniska Pereira albo Armenia i stamtąd autobusem albo wynajętym samochodem. Sama też tam nie byłam (smucę się), więc nie będę Wam udzielała rad jak dojechać. Ale obiecuję, że jeśli kiedyś moja noga tam postanie (a patrząc na zdjęcia innych podróżników zrobię wszystko, żeby właśnie tak było) wszystko Wam dokładnie opiszę!

1 komentarz

  1. receptanapodroz

    Dziękuję Wam! I bawcie się dobrze w Kolumbii 😊😊

Wyślij komentarz