W maju tego roku przeszłam Camino Primitivo. Więcej o tej wyprawie i przeżyciach przeczytacie tutaj .
Poniżej zamieszczam najważniejsze sprawy organizacyjne w pigułce.
Jaką trasę wybrać?
Caminowych szlaków jest tyle ile ludzi na świecie – bo każdy może wyjść z progu swojego domu i udać się do Santiago de Compostela. Ale do tych najbardziej popularnych należą:
- Camino del Norte: przebiegający wzdłuż północnego wybrzeża Hiszpanii, podobno przy dobrej pogodzie można zahaczyć i o plażing i o surfowanie (tak mówili caminowicze, których spotkałam już w Santiago)
- Camino Frances: rozpoczynający się we Francji niedaleko granicy z Hiszpanią, przebiega przez Pireneje, potem przez północną Hiszpanię, ale nie tak jak ten Norte wzdłuż wybrzeża
- Camino Primitivo: najstarszy szlak, jest najbardziej górskim, praktycznie przez całą trasę raz idzie się w górę, potem w dół, 50km przed Santiago w Melide łączy się z Camino Frances
- Camino Portugues: szlak rozpoczynający się w Portugalii, zwykle w Porto, ale niekoniecznie.
Nie będę się bardziej rozpisywała o poszczególnych trasach – odsyłam na stronę – sama korzystałam z niej bardzo często, przy odrobinie cierpliwości znajdziecie na niej wszystko co potrzebne dla swojego camino.
Dla siebie wybrałam Camino Primitivo, bo lubię chodzić po górach, a szlak ten jest najbardziej górski z tych popularnych. Nie są to duże przewyższenia, trasa jest do przejścia nawet w przypadku osób, które nigdy po górach nie chodziły. Poza tym mój wybór padł na akurat to camino, ze względu na umiarkowaną odległość, bo 340 km nie odstrasza na wstępie, tak jak na przykład Camino Frances – 747 km, co zajmuje kilka tygodni.
Już po dotarciu do Santiago stojąc w kolejce po certyfikat, rozmawiałam z pielgrzymami, którzy przeszli różne szlaki – najbardziej zachwalali Camino Norte – ze względu na bliskość oceanu. Szlak Camino Portugues prowadzący z Porto był najbardziej polecany przez kobiety, same mówiły o nim “babskie camino” – łatwy, przyjemny, malowniczy, podobno bardzo wygodne schroniska są na całej trasie. Osoby, które przeszły camino kilkakrotnie, najbardziej zachwalały Camino del Norte i Camino Primitivo – to ostatnie w ich ocenie odznacza się najbardziej malowniczymi pejzażami. Myślę, że jeśli wybiorę się jeszcze raz na camino, będzie to Camino del Norte.
Korzystając z informacji znajdujących się na tej stronie, zmodyfikowałam trochę mój szlak Camino Primitivo – przede wszystkim skróciłam go do 10 dni. Niżej znajdziecie w skrócie opisane wszystkie postoje noclegowe, a jeśli chcecie przeczytać bardziej szczegółowo o tym co działo się na moim camino – zaglądnijcie tutaj.
Jak dotrzeć do Hiszpanii?
Tutaj ogólne informacje, bo nie każdy z Was wybierze ten sam szlak. Do Hiszpanii najłatwiej dolecieć tanimi liniami lotniczymi – Ryanair albo Wizzair – latają dosyć często ze wszystkich większych miast w Polsce, a do Hiszpanii można dotrzeć do Madrytu, Barcelony, ale też i na północ. Po Hiszpanii najłatwiej i najtaniej przemieszczać się autobusami linii ALSA (strona umożliwia zmianę języka z hiszpańskiego, ale niestety nie na polski), przy wcześniejszym zabukowaniu biletu cena może być naprawdę atrakcyjna. Busami tymi można też dojechać do Portugalii. Pielgrzymi przemierzający Camino del Norte dolatywali do Barcelony albo Bilbao. Ja leciałam do Madrytu, potem autobusem przejechałam do Oviedo, gdzie oficjalnie rozpoczyna się Camino Primitivo. Bardzo pomocna jest strona GO EURO – często z niej korzystam planując podróże po Europie, pozwala porównać koszty i czas trwania przejazdu z dowolnych miejsc różnymi środkami transportu. Polecam!
Kiedy rozpocząć camino?
Na camino za względu na pogodę najlepiej wybrać się między kwietniem a październikiem, przy czym lipiec i sierpień są miesiącami, kiedy na szlaku pielgrzymów jest najwięcej, z opowieści napotkanych ludzi dowiedziałam się, że w tych właśnie miesiącach nie raz po dotarciu do albergue okazywało się, że nie ma wolnych miejsc. Jeśli chcecie wyruszyć w wakacje, warto pomyśleć o zabraniu ze sobą namiotu – nie ma nic gorszego niż dotrzeć wycieńczonym do schroniska i nie dostać miejsca do spania. Namiot może uratować wtedy sytuację, z tym że może być problem z dopchaniem się do łazienki.
Moje camino przeszłam w maju – pogoda była sprzyjająca wędrowaniu, przez parę dni prażyło słońce, ale głównie temperatura oscylowała około 20 stopni. Przez dwa dni padał słaby deszcz, nie przeszkadzał nikomu w wędrówce. Jednego dnia było zimno, wietrznie, momentami lało – akurat wtedy miałam dzień przymusowej regeneracji, ale inni caminowicze dzielnie walczyli z wiatrem i deszczem.
Jakie dokumenty są wymagane?
Trzeba mieć ze sobą paszport lub dowód – są niezbędne w albergue podczas meldowania. Ale najważniejszy jest CREDENTIAL – mała książeczka, która upoważnia Was do korzystania ze schronisk na trasie camino, zbieracie do niej też pieczątki – taki dowód, który pokazujecie już w Santiago de Compostela w zamian za co otrzymacie imienny certyfikat o przejściu camino. Aby dostać credential = certyfikat, trzeba przejść conajmniej 100km pieszo albo przejechać rowerem 200 km. Będąc już 100 km przed Santiago ktoś podpowiedział, że aby dostać certyfikat należy zbierać codziennie po dwie pieczątki – nie robiłam tak, zwykle pieczątkę dostawałam tylko w albergue gdzie spałam, czyli jedną dziennie (może przez trzy dni w ciągu całego camino dostałam drugą dodatkową pieczątkę w jeden dzień – bar/restauracja gdzie zatrzymywałam się na przerwę i akurat przypomniało mi się o pieczątce). Więc nie musicie sie przejmować i na siłę szukać tej drugiej pieczątki – potwierdzam, że to nie jest wymagane przy otrzymaniu certyfikatu w Santiago (spawdzałam u innych caminowiczów!). Zbieranie pieczątek jest nawet dobrą zabawą, jak poszukiwanie skarbów w dzieciństwie 🙂 zwłaszcza, że kiedy zatrzymujecie się w restauracji nie wiadomo gdzie, wydaje Wam się, że tutaj nikt o camino nie słyszał a tym bardziej nie ma pieczątek – gwarantuję Wam, że zawsze, ale to zawsze, osoba z obsługi wyciągnie pudło z pieczątką i tuszem i z szerokim uśmiechem na twarzy dobije Wam kolejną do Waszego credentialu. Bo w Hiszpanii ktoś kto jest w trakcie camino, jest traktowany prawie jak święty!
Przed moim camino natknęłam się na informację, że nie są już uznawane w albergue credentiale wydawane poza Hiszpanią – nie chcąc ryzykować, swój credential zamówiłam na tej stronie – opłata jest symboliczna (od 2 do 5 euro) plus przesyłka. Swój credential dostałam już po kilku dniach. Stojąc już w kolejce w Santiago po certyfikat widziałam, że credentiali było tyle rodzajów ile ludzi czekających ze mną, co wskazuje na to, że nie tylko ten hiszpański jest honorowany.
Gdzie będziecie spać?
W zależności jakie wybierzecie camino, w Internecie znajdziecie listę wszystkich albergue, które będziecie mijali na trasie. Informacji jest tak dużo, że nie będę pisać jak tego szukać. Niemniej najbardziej polecam stronę (niestety nie jest po polsku, ale informacja podawane na niej są wiarygodne i wyczerpujące). Na camino Primitivo szłam najpierw przez Asturię, potem przez Galicję (przez Galicję przejdzie każdy, bo Santiago leży właśnie w Galicji) – w Asturii albergue były prywatne, w niektórych opłata była opcjonalna (sama nie trafiłam na takie albergue, ale ludzie na szlaku opowiadali, że zdarzały się), zwykle nocleg kosztował 5 euro. W Galicji cena wynosiła 6 euro wszędzie. W maju nie było nigdzie problemu z miejscami. Im bliżej Santiago tym więcej pielgrzymów na szlaku, ale też więcej schronisk i więcej łóżek w poszczególnych albergue. Zasada panowała taka, że wyruszaliśmy około 7-8 rano, szliśmy około 5-7 godzin, zwykle do kolejnego albergue docieraliśmy na 13-15. Nie słyszałam, ani nie spotkałam sytuacji, żeby dla kogoś nie starczyło miejsca do spania. Poniżej w skrócie opisuję schroniska, w których się zatrzymałam.
Escamplero – małe albergue bez obsługi, po pieczątkę, opłatę i jednorazowe prześcieradło trzeba udać się do restaurcji Restaurante El Tendejón de Fernando znajdującej się paręset metrów przed albergue. Sklepu w tym miejscu nie szukałam – była niedziela, poza tym miałam mały zapas jedzenia z Polski
Salas – w tym mieście jest kilka albergue, korzystałam z państwowego czyli albergue na ulicy Urbanización La Vega – małe, ale czyste, jest pralka (zacinająca się, nie chciała nam oddać prania, ale pewnie już ją wymienili), w miasteczku są sklepy i restauracje
Tineo – w miasteczku tym schronisk jest kilka, ja zatrzymałam się w Albergue Mater Christi de Tineo – jedna duża sala z kilkunastoma piętrowymi łóżkami, przemiła obsługa! – hiszpańska rodzina dbająca o czystość, wieczorem przychodzi syn z pieczątkami i pobiera 5 euro za nocleg. W tym albergue pojawiłam się przed 11, teoretycznie nie było czynne, ale dobrzy ludzie pozwolili mi zostać. To albergue jest jednym w miejsc, które zapamiętuje się na długo, warto właśnie tak zostać na noc (chociaż w Tineo podobno jest prywatne schronisko ze SPA – nie sprawdzałam, ale może to być prawda, bo wraz ze mną i siostrami z Czech, spał tam jeszcze z nami Hiszpan i Polak, cała reszta caminowiczów być może regenerowała się w ciepłym jacuzzi). W Tineo są sklepy i restauracje.
Pola de Allande – klimatyczne albergue, jedna sala z kilkunastoma łóżkami piętrowymi, była zapełniona prawie do ostatniego miejsca. Miła obsługa, dobrze wyposażona kuchnia – to tutaj wraz z siostrami z Czech przygotowałyśmy międzykontynentalną kolację. Moment, kiedy krótko po zgaszeniu światła kilkanaście osób zaczęło chrapać na wszystkie możliwe sposoby – bezcenny! Są sklepy i restauracja. Miasteczko bardzo urokliwe.
Berducedo – malutkie ablergue, udało mi się dostać ostatnie wolne łóżko. Ale w tej miejscowości jest jeszcze conajmniej jedno inne prywatne schronisko. Nie natknęłam się natomiast na żaden sklep i restaurację. Zakupy dobrze zrobić w Pola de Allande – nie przesadzajcie z ilością, do Berducedo z Pola de Allande szlak jest dosyć wymagający.
Padron – pierwsze albergue w Galicji, jakoś niemiło je wspominam, opłata w całej Galicji za albergue państwowe jest stała – 6 euro. Kilka małym pokoi. W albergue jest dobrze zaopatrzona kuchnia, ale nie ma w tej miejscowości sklepu – zakupy najlepiej zrobić w Fonsagrada.
Castroverde – przecudne albergue, nowoczesne i nowiuteńkie! To był szok, kiedy odkrywa się takie miejsce po ciężkich dniach przeprawy i nocach w innych schroniskach. Kuchnia dobrze zaopatrzona, czyste prysznice, patio, pralnia – idealne i to wszystko tylko za 6 euro. Warto nadrobić 8km z Cadavo, żeby tutaj spędzić noc. O sklepy i restauracje lepiej zahaczyć w Cadavo.
Lugo – Lugo to największe miasto mijane jak do tej pory, można się pogubić szukając albergue. Warto zapamiętać albo zapisać sobie (nie tylkow tym mieście wykorzystacie to pytanie) Donde esta albergue municipal! Albergue znajduje się w murach starego miasta. Obowiązuje tutaj zasada przyznawania łóżek według kolejności przybycia – albergue otwierają o 13 – zaczęliśmy pojawiać się przed drzwiami przed 12, układaliśmy plecaki przed wejściem według kolejności przybycia (i część z caminowiczów poszła na piwo!) i tak też obsługa wpuszczała nas do środka, były numerowa łóżka, powiedziałabym, że panował tam niemiecki porządek, niespotkany do tej pory w żadnym hiszpańskim miejscu. Albergue ma małą kuchnię i pralnię, ale w Lugo restauracji i sklepów do wyboru mnóstwo. Ciekawe miasto, warto je zwiedzić w ramach odskoczni od codziennego caminowego życia.
As Seixas – to moje albergue numer jeden! Myślałam, że po tym w Castroverde już nic mnie nie zaskoczy. Warto się przemęczyć i dotrzeć do niego (zwykle caminowicze kończą etap w Ferreira), albergue przepiękne! Czyściutkie i wygodne łazienki, duży ogród z pasącymi się między nami owcami, po południu pod albergue podjechał sklep na kółkach, o czy wszyscy zostali głośni poinformowania przez panią z obsługi (a mnie nawet obudziła silnymi potrząśnięcami) – taki biznes. Wieczorem ekipa z albergue udała się do pobliskiej restauracji na kolację. Wróciłabym tam nawet teraz 🙂
Arzua – do Satniago z tego miasta pozostało niecałe 40km, caminowiczów jest już całkiem sporo, dlatego albergue spotykałam co krok, obawiałam się, że nie znajdę wolnego miejsca w albergue municipal, z że dotarłam tam naprawdę ostatkiem sił, wstąpiłam do pierwszego lepszego – Slbergue santiago apostol, zapłaciłam 10 euro. Bardzo duże albergue, kilkupiętrowe, z restauracją z bardzo pysznym jedzeniem (na szczęście mają windę – docenicie jej obecność będąc już na tym etapie camino!). W mieście liczne sklepy i restauracje.
Santiago de Compostela – w docelowym mieście zatrzymałam się w albergue Azabache – prawie przy samej katedrze, dostałam łóżko na ostatnim piętrze skąd spoglądałam w dół na kolejnych wymęczonych caminowiczór docierających do celu. W Santiago im bliżej docelowej katedry tym trudniej o wolne łóżka, ale coś na pewno znajdziecie, bo jest ich tam mnóstwo. Tak samo ze sklepami i restauracjami.
Co z jedzeniem?
Szykując się do camino stworzyłam sobie swoją właśną “sklepową” rozpiskę – czyli w którym mieście muszę zrobić zapas jedzenia, żeby nie zostać na lodzie. Na początku wiernie się jej słuchałam, ale potem już coraz rzadziej zaglądałam do swoich notatek. Na Camino Primitivo są takie dwa etapy, że sklepów faktycznie po drodze nie mijałam – trzeba sporo odbić ze szlaku, żeby trafić na coś czynnego. Im bliżej Santiago tym coraz więcej sklepów, barów i restauracji. Odsyłam znowu tej strony – to właśnie w oparciu o informacje innych caminowiczów zamieszczone w komentarzach pod każdym etapem utworzyłam swoją listę “sklepową”. Najważniejsze kruczki sklepowe zamieściłam w punkcie wyżej.
Jaka mapa jest najlepsza na camino?
Trudno było dostać będąc jeszcze w Polsce, po przylocie do Hiszpanii i na szlaku dokładną mapę tych wszystkich górskich dróżek i dróżeczek. Chyba jeszcze nikt tej właściwej nie stworzył. Miałam ze sobą wydrukowane trasy z tej strony, które pomagały mi zorientować się, jakie przewyższenia terenu czekają mnie każdego dnia. Dowiadywałam się też z nich mniej więcej, gdzie się znajduję – jak widzicie, nie ma na nich wszystkich mijanych miast. Moje caminowe czeskie przyjaciółki miały podobne mapki, ale wydrukowane z hiszpańskojęzycznej strony – zdecydowanie lepsze niż te z polskiej – tutaj. Już po powrocie natknęłam się na taką stronę po angielsku – można dostosować na niej poszczególne etapy według siebie.
Ale! Jako tako żadnej mapy ze sobą nie potrzebujecie. Polecam jedynie wydrukować poszczególne etapy stąd – wystarczy w zupełności. Poza tym to co jest najważniejsze, ale też i najbardziej charakterystyczne – muszelkowe strzałki! Do których tak przywykniecie po tych wszystkich dniach wędrówki, że nawet jak dotrzecie do celu, będziecie ich wypatrywać. Przyznam szczerze, że od pierwszej strzałki, którą ujrzałam na początku miałam dobrą zabawę jak dziecko grające w kilkunastodniowe podchody. Jedynie dwa razy strzałki były tak niejasne, że poszłam nie w tą stronę co trzeba (nie tylko dla mnie, inni caminowicze też wyszli w pole). Na szczęście na swoim camino spotkałam tak życzliwych ludzi, że nadrobione niepotrzebnie kilometry z powrotem pokonałam w wygodnym samochodzie.
UWAGA! Strzałki w Asturii pokazują drogę inaczej niż te w Galicji! Warto o tym pamiętać i pilnować się po przekroczeniu granicy, żeby nie dać się im sprowokować i iść do Santiago a nie OD! A więc w Asturii strzałka taka
każe iść w prawo (czasem dobra dusza domalowała albo doskrobała podpowiedź). Ale w Galicji ta sama strzałka będzie oznaczała, że trzeba iść w lewo albo w prawo! Wiem, wydaje się to nieźle pokręcone, ale jest duża szansa, że zanim pójdziecie na swoje camino, drogowskazy w całej Galicji będą już wymienione na nowe, czyli takie z normalnymi strzałkami pod tymi muszelkowymi.
Co do strzałek, te w Galicji w większości były już pięknie odnowione. Tak samo jak i większość szlaku, zostały dopieszczone za unijne pieniążki. Pod strzałką znajdowała się ilość kilometrów, które pozostały do przejścia do Santiago. Szczerze musze przyznać, że nie raz przeklinałam pod nosem na te cyferki, a często musiałam ćwiczyć silną wolę, żeby przechodząc obok takiej za cyfrowanej strzałki nie zerknąć na WYROK, żeby się nie dołować, a dzielnie iść przed siebie.
Kiedy już ochłonęłam po swym camino i przypadkiem natknęłam się na TĄ muszelkową strzałkę, aż mi się łezka w oku zakręciła.
Z kim na camino?
Camino Primitivo to nie bardzo oblegany szlak. Były dni, że przez kilka godzin nie spotykałam na swojej drodze żywej duszy. Większość caminowiczów to Hiszpanie. Ale spotkałam też wielu Niemców, Amerykanów, Kanadyjczyków, Argentyńczyków, Meksykanów, Kolumbijczyków, Azjatów, kilku Polaków, Rumunkę i Litwina – jednym słowem, ludzi ze wszystkich kontynentów. Poza Australią, ale ktoś z poznanych przeze mnie ludzi opowiadał, że mijał Australijczyka, który szedł…. boso!
Szłam sama i poszłabym jeszcze raz sama. Większość ludzi też szła sama. Wiecie jaka radość panuje, kiedy kolejnego już wieczora spotykacie w albergue znanych Wam ludzi? Kiedy opowiadacie przy wspólnym posiłku, że mijaliście po drodze poznaną tydzień wcześniej w innym schronisku Rumunkę? Kiedy rozwieszacie na sznurku w ogródku ręcznie wypraną koszulkę i gawędzicie sobie łamanym hiszpańskim z poznanym kilka dni wcześniej w oddalonym o kilka tysięcy kroków albergue Argentyńczykiem? Albo kiedy przed wyjściem na szlak ustalacie z Austriakiem, do którego albergue najlepiej udać się na kolejny nocleg. Kiedy człowiek wędruje sam jest bardziej otwarty na innych.
Czy camino jest bezpieczne?
Szłam sama, byłam jedną z najmłodszych osób na szlaku – nie poczułam się w żadnej chwili zagrożona. Zarówno w trasie (nawet przez kilka godzin wędrując samotnie przez hiszpańskie górskie lasy) ani w żadnym albergue. Szłam po prostu przed siebie. Więc jeśli chcecie wybrać się na camino, a nie macie odpowiedniego kompana – idźcie sami/same. Na pewno camino bardziej do Was dotrze!
Jak można dogadać się na camino?
Niestety tutaj trochę Was zmartwię – na camino w Hiszpanii po angielsku się za bardzo nie dogadacie. Przynajmniej tak było na Camino Primitivo. Większość trasy idzie się przez małe wioski i miasteczka – ludzie tam nie znają nawet Good Morning. Im bliżej Santiago, sytuacja jest prostsza. Ale wiecie co? Niech Was to nie zraża! Bo wystarczy Wam kilkanaście hiszpańskich zwrotów, żeby uzgodnić to co trzeba. Spotkana przeze mnie Azjatka z Kalifornii trafnie ujęła swoją znajomość hiszpańskiego – to camino espanol. Dlatego poniżej wypisałam najczęściej używane zwroty camino espanol:
Donde esta Santiago de Compostela – gdzie jest Santiago de Compostela (nawet jak nie zrozumiecie odpowiedzi, ktoś pokaże Wam ręką dokąd należy iść)
Donde esta camino de Santiago – gdzie jest szlak do Santiago (patrzcie na gesty, Hiszpanie mówią tak szybko, że naprawdę trudno wyłapać o co im chodzi)
Donde esta albergue municipal – gdzie znajduje się albergue państwowe (te państwowe są w każdym mieście, prywatnych może czasem nie być, dlatego najbezpieczniej pytać zawsze o te pierwsze)
A la izguierda – w lewo
A la derecha – w prawo
Todo recto – prosto
Donde esta una tienda/ un restaurante – gdzie jest jakiś sklep/restauracja
Agua – woda
Comida – jedzenie
Bebida – picie
Abierto – otwarte
Cerrado – zamknięte
Entrada – wejście
Salida – wyjście
Hola – cześć (nawet starsza osoba nie obrazi się, jak tak będziecie się witać, nie musicie zaśmiecać sobie głowy innymi powitaniami, używanymi w zależności od pory dnia)
Gracias – dziękuję
Perdon – przepraszam
No entiendo – nie rozumiem
No se – nie wiem
La mochila – plecak (to jedno z najważniejszych słów na camino!)
Socorro – pomocy
Que tal – jak się masz, to zdecydowanie najpopularniejsze pozdrowienie
Estoy bien – mam się dobrze
Estoy polaco/polaca – jestem Polakiem/Polką
No hablo español – nie mówię po hiszpańsku (nikt się na Was o to nie obrazi, pewnie większość Hiszpanów i tak będzie do Was mówiła po swojemu, nie przejmując się, że nie rozumiecie ani słowa)
I NAJWAŻNIEJSZE – Buen Camino! – co gwarantuję Was, będzie tym najczęściej słyszanym i powtarzanym hasłem na całym camino – to takie caminowe pozdrowienie, którego MUSICIE się nauczyć!
Co zabrać do plecaka?
To podsumowanie wszystkiego! Po moich perypetiach na camino, mogę teraz podzielić się najbardziej wiarygodną listą CO ZABRAĆ NA CAMINO. Kiedy szykowałam się do przejścia tej trasy, szperałam po różnych forach, stworzyłam listę rzeczy co zabrać, naszykowałam te wszystkie rzeczy, bo może się przyda. Wyruszyłam z placakiem ważącym 15 kg! Głupota. Następnym razem nie zabiorę ze sobą więcej niż 5 kg! No więc co zabrać ze sobą?
- wygodny plecak
- wygodne buty
- wygodne i lekkie ubrania, najlepiej szybko schnące (wystarczą dwie pary szortów, trzy t-shirty, coś z dłuższym rękawem i TYLE! Uwierzcie mi, że nawet najmodniejsza dziewczyna śledząca bez przerwy najnowsze krzyki mody, na camino zadowoli się codziennie tym samym ubraniem! Ale przyznam się, że zabrałam ze sobą 10 koszulek – DZIESIĘĆ KOSZULEK, o innych częściach garderoby nie będę nawet wspominać, bo najzwyczajniej mi głupio. Dodam jeszcze, że na camino po trzecim dniu głupio było mi codziennie zakładać nową (oczywiście całkowicie inną) koszulkę, więc tak jak wszyscy, też trochę w ramach solidarności prałam tą zapoconą po całym dniu marszu i zakładałam ją rano, tak jak i reszta.
- lekka peleryna przeciwdeszczowa + pokrowiec na plecak
- dokument tożsamości + credential
- śpiwór – im mniejszy i lżejszy tym lepiej
- szybko schnący ręcznik
- klapki pod prysznic – warunki w albergue są przeróżne
- plastikowy kubek + plastikowe sztućce
- kosmetyki ograniczone do absolutnego minimum – zapomnijcie o makijażu, po drugim dniu wędrówki odechce się Wam!
- żel/proszek do prania + na wszelki wypadek kawałek sznurka do suszenia prania
- chustka/kapelusz
- okulary przeciwsłoneczne
- notes + długopis – niezapomniany moment kiedy wieczorami większość caminowiczów siedziała na swoich łóżkach i spisywała swoje przeżycia
- telefon/aparat
Zasada jest taka – im mniej, tym lepiej, bo wszystko co wrzucicie do plecaka będziecie ze sobą nieśli dzień w dzień, aż Wasze stopy zatrzymają się w sercu Santiago de Compostela.
Jeśli macie jakieś pytania albo już sami przeszliście swoje camino, a chcecie się podzielić czymś z resztą śmiałków – piszcie! 🙂
Dziękuję za rzetelne i wyczerpujące informacje.
Wybieram się w tym roku z rodziną na Camino Primitivo i na pewno skorzystam z porad.
Pozdrawiam!
Dziękuję za miłe słowa 😊 powodzenia na Camino! Jestem pewna, że będzie to dla Was niezapomniany czas