STONEHENGE – jak to zrobić taniej?

lis 10, 2017 | Anglia, Europa | 0 komentarzy

lis 10, 2017 | Anglia, Europa | 0 komentarzy

Stonehenge słyszeli prawie wszyscy, jednak nie wszyscy zdają sobie sprawę gdzie to miejsce się znajduje. Serio. Przyznam się, że sama też nie wiedziałam gdzie dokładnie miałabym szukać na mapie wielkich kamieni ułożonych w tajemniczy krąg. Nie wiedziałam do tego stopnia, że parę razy przejeżdżałam obok nich nawet ich nie zauważając! Nie zauważyłam ich nie tylko przez geograficzną niewiedzę. One wcale nie są aż tak duże, jak mogą się wydawać na zdjęciach w Internecie.

Do dnia dzisiejszego nie wiadomo dokładnie w jakim celu olbrzymie (największe sięgają 9 metrów wysokości i ważą 25 ton) kamienie zostały przetransportowane (niektóre aż z Walii odległej o ponad 200km) w ich obecne miejsce i poukładane w specyficzne kręgi. Stało się to na tysiące lat przed naszą erą. Teorii powstania najsłynniejszej budowli megalitycznej jest wiele, prawdopodobnie mają coś wspólnego ze Słońcem i Księżycem. Jedno jest pewne, Stonehenge kryje w sobie wiele tajemnic i niewiadomych, których być może nigdy nie uda się do końca rozwiązać.

Pewnej soboty przebywając 20 minut jazdy od Stonehenge, postanowiłam zobaczyć to miejsce na żywo. Wbiłam więc w nawigację to co trzeba. Jadę przed siebie ciesząc się piękną brytyjską SŁONECZNĄ pogodą. Dojeżdżam do parkingu zabitego samochodami do prawie ostatniego miejsca. Dziwię się, że ktoś przy wjeździe żąda ode mnie biletu. “Coś mi tutaj nie pasuje” – myślę. Ale parkuję, jakimś cudem znajdując jeszcze jedno wolne miejsce i ruszam w stronę kamieni. I co widzę? KASY BILETOWE! “Co za idiotka ze mnie, przecież wiadomo, że nie można sobie ot tak wejść i zwiedzać czegoś tak popularnego za darmo”.

Skoro już tutaj dojechałam, kupuję bilet wstępu za całe 19 funtów (więcej o cenach biletów znajdziecie tutaj – można płacić kartą) i przechodzę przez bramkę.

A tu nic tylko zielone łąki z pasącymi się owcami…

Zaś ludzi niemniej niż owiec, stoją w kolejnej długiej kolejce. Potulnie więc ustawiam się na jej końcu. Po czasie dowiaduję się, że to kolejka oczekujących na autobus, który zawiezie nas pod same kamienie. Burza myśli w głowie czy czekać, czy iść spacerem. Ale że nadjeżdza właśnie autobus, postanawiam jednak pójść, a raczej pojechać na łatwiznę.

Niecierpliwie rozglądam się przez szyby, chcą dojrzeć chociaż fragment tego, po co tutaj przyjechałam. Autobus się zatrzymuje. W oddali widzę TO:

Stonehenge - a brief look at the huge rocks on a cloudy day

Ale bardziej niż one w oczy rzucają się ciekawscy turyści. Idę więc gęsiego oglądać krąg z bliska.

Emocje zdążyły już opaść. Okrążam budowlę, przyglądam się jej z kilkunastu metrów. Staram się zrobić jakieś zdjęcia, ale po pierwsze trudno uchwycić moment, żeby na fotce uwiecznić kamienie bez ludzi, po drugie, mając na myśli zdjęcia z Internetu, te moje wydają sie takie marne.

Stonehenge face to face

Nie zostaję tutaj długo. Do samochodu wracam półgodzinnym spacerem, dumając w samotności nad tym co zobaczyłam.

Muszę otwarcie przyznać, że Stonehenge rozczarowało mnie. Cała ta otoczka, parking, bilety, tłum zwiedzających, podjazd autobusem, zepsuły mi radość oglądania tego tajemniczego miejsca. Zbliżając się do Stonehenge, czułam, że dostąpię jakiegoś mistycyzmu. Nic takiego się jednak nie podziało. Nie czułam nic, poza wielkim niedosytem. Owszem, kiedy mogłabym podejść bliżej, dotknąć ich, a przede wszystkim odwiedzić to miejsce o wschodzie lub zachodzie słońca najlepiej w pojedynkę, może sytuacja wyglądałaby inaczej. Ze smutkiem muszę też stwierdzić, że kamienie nie są tak wielkie, jak wydaje się to na zdjęciach.


Zaczęłam drążyć temat alternatywnego – tańszego zwiedzania Stonehenge – znalazłam trzy opcje:

Po pierwsze: zupełnie darmowy widok z drogi A303, która biegnie równolegle do kamieni, można odbić w boczną polną uliczkę, na której zwykle widywałam sporo samochodów, głównie kamperów. Postanowiłam sprawdzić widok Stonehenge z perspektywy polnej drogi. Faktycznie, kamienie widać nie najgorzej. Przy dobrej pogodzie i dobrym obiektywie można nawet zrobić fajne pamiątkowe zdjęcie. Spotkałam tam Azjatów i turystów nie-Brytyjczyków. Myślę, że jest to alternatywa dla osób, które nie chcą płacić tych prawie 100zł za, powiedzmy to szczerze, trochę przekolorowany w Internecie zabytek. Darmowa miejscówka znajduje się dokładnie w tym punkcie 51°10’35.6″N 1°49’57.5″W

Jeśli będziecie jechać drogą A303 od Londynu (zapewne sporo czasu spędzicie w korku – jechałam tą drogą kilkanaście razy, korek był ZAWSZE) po swojej prawej stronie zobaczycie kamienie, kawałek dalej zjedźcie w prawo w polną drogę (bardzo nierówna).

Po drugie: podobno kilka razy do roku można zwiedzać Stonehenge na całego, czyli podchodząc do kamieni nawet przed wschodem słońca, robiąc sobie zdjecia z twarzą prawie przyklejoną do nich. Na oficjalnej stronie Stonehenge co prawda znalazłam informacje o eventach, jednak bez większych szczegółów – sprawdźcie tutaj. Przeważająca część tych imprez niestety zarezerwowana jest dla członków “tajnego kręgu” (czytaj: Membership of English Heritage).

Po trzecie: możliwość zwiedzania Stonehenge “poza godzinami otwarcia”, czyli o wschodzie lub zachodzie słońca (trzeba zabrać ze sobą latarki) w małych kameralnych grupach z przewodnikiem. Niestety wersja ta jest najdroższa, bo dorośli zapłacą £38,50, a dzieci w wieku 5-15 lat £23,10 (poniżej 5 roku życia wejście jest darmowe). Zainteresowanych taką wycieczką odsyłam do formularza zgłoszeniowego. Jeśli warunki pogodowe nie pozwalają na zwiedzanie (ulewy, śnieg) można wybrać inny dzień albo pieniądze zostają zwrócone na konto.

Podsumowując, jeśli ktoś nie jest wielkim fascynatem historycznych miejsc, spokojnie wystarczy obejrzenie Stonehenge z darmowego miejsca widokowego.


Będąc w Salisbury postanowiłam obejrzeć inne stare “coś” – Castle Old Sarum. Że też nic mnie nie podkusiło, by sprawdzić w Internecie jak zabytek ten wygląda obecnie… Ale chyba po Stonehenge, nie chciałam wierzyć w wirtualny świat. Pojechałam, zapłaciłam ponad 5 funtów za wstęp, wchodzę do środka ciekawa tego zamku, a tam zamku nie ma… są tylko kamienie – pozostałość po nim. I bardzo równiutko przycięta zielona trawka. Zauważyłam, że miejsce to jest najbardziej popularne wśród właścicieli czworonogów, którzy spacerują z psami między ruinami zamku.

a small piece of Old Sarum rocks

Miłośników właśnie takich klimatów odsyłam do mapki z innymi historycznymi miejscami na terenie całej Anglii. A jeśli ktoś zdecyduje się podążać szlakiem English Heritage, opłaca się wykupić roczne członkowstwo za 54 funty, ktore zezwala na darmowy wstęp do ponad 400 historycznych miejsc, bezpłatne albo tańsze uczestnictwo w organizowanych eventach a także inne dodatki. Przy płatności kartą debetową dostaje się dodatkowe 3 miesiące gratis. Po szczegóły odsyłam Was tutaj.

0 komentarzy

Wyślij komentarz