Żyjemy w czasach, gdzie podróż do takiego kraju jakim jest Dubaj wcale nie wymaga wielkich przygotowań, sporej liczby dni urlopowych, ani o dziwo – kasy. Możecie w to nie wierzyć, sama też nie wierzyłam. Ale sprawdziłam koszty pobytu w Dubaju na własnej skórze. Wiecie do jakiego wniosku doszłam? Droższy niż 5 dni w Dubaju może okazać się city break w niejednej z europejskich stolic. Dodam jeszcze, że w Dubaju nie oszczędzałam, a wręcz żyłam niczym szejk! 🙂
Do Dubaju polecicie bezpośrednim lotem (Wizzair) z Katowic (niecałe 6 godzin). Cena bardzo zależy od sezonu. W Dubaju gorąco jest zawsze, ale od czerwca do września jest diabelsko gorąco. Co za tym idzie, wtedy też ceny lotów są najbardziej atrakcyjne – można upolować nawet taki za 400 zł. Średnio liczyłabym 850 złotych (bilet w dwie strony dla jednej osoby). Kiedy pogoda jest bardziej znośna (od października do maja), za atrakcyjną uznałabym kwotę 1300 złotych za bilet w obie strony dla jednej osoby (zwykle oscylują wokół 2 tysięcy).
Sama odwiedziłam Dubaj pod koniec czerwca. Zdawałam sobie sprawę, że na własne życzenie pakuję się do piekła. Było ciężko, nie będę tego ukrywać. I na kolejną podróż raczej wybrałabym tę chłodniejszą część roku. Szczególnie uciążliwie było przy zwiedzaniu starej części miasta, bez klimatyzacji, z temperaturą ponad 50 stopni, kiedy pot lał się strużkami po nogach i nie tylko. ALE jeśli trafi Wam się okazja z biletami – rozważyłabym nawet sierpień. Tak naprawdę, żeby zobaczyć główne atrakcje Dubaju w 5 dni, nie trzeba przebywać poza klimatyzowanymi pomieszczeniami albo pojazdami. A wtedy pora roku nie ma większego znaczenia.
Od Polaków przylatujących do Dubaju w celach turystycznych, wiza nie jest wymagana.
Nie musicie też zbytnio przejmować się strojem, zakrywanie się kojarzące nam się z krajami arabskimi, nie jest tutaj wymagane.
Noclegu szukajcie na airbnb – za 4 noce w hotelu zapłaciłam 1300 zł (przy 4 osobach) – w hotelu, gdzie normalnie jedna noc kosztuje 2 tysiące złotych. Ceny w sezonie podskoczą w górę, ale nie do takich kwot jak mogłoby nam się wydawać. Tak orientacyjnie, wyklikałam właśnie na airbnb – pobyt dla 4 osób w luksusowym mieszkaniu w Dubai Marina pod koniec listopada kosztowałby 2500 złotych.
Moja rada taka: wybierzcie się do Dubaju w grupie 4 osób – głównie ze względu na obniżenie kosztów transportu taksówkami – bo w czwórkę bez problemu pomieścicie się w jednym pojeździe przy maksymalnym zredukowaniu ceny.
To tyle wstępu. Teraz pora na konkrety, czyli:
15 rzeczy, których w Dubaju (czytaj: w Zjednoczonych Emiratach Arabskich) doświadczyłam
- Noc na pustyni
Zawsze o tym marzyłam. Myślałam, że stanie się to w Maroko na Saharze. Ale wypadło na Dubaj. I jak to w Dubaju, musiało być z przytupem. Była to noc (w zasadzie wszystko zaczęło się już o 16) z atrakcjami. Po wcześniejszej rezerwacji i opłaceniu tych wszystkich atrakcji (cena dosyć wysoka, bo 455 dirhamów – 486 złotych), pod hotel podjechał dżip i zabrał nas w siną dal. Najpierw była przejażdżka po piaskowych wydmach dubajskiej pustyni, potem sesja zdjęciowa z sokołem, wreszcie kilka minut na grzbiecie wielbłąda. Potem magiczny zachód słońca na pustyni, kolacja z imponującym pokazem tańca z ogniem oraz tańcem brzucha. Była jeszcze szisza i przejażdżka kładami. I ta niezapomniana noc na pustyni.
Po tych wszystkich przeżyciach mam mieszane uczucia, czy polecać Wam wykupywanie za, jakby nie było, dość grubą kasę tych wszystkich atrakcji. Wypiszę więc moje za i przeciw, a Wy sami podejmiecie decyzję.
Minusy to: bardzo komercyjny charakter (kierowca wysadził nas na 10 minut przed sklepem, gdzie nawet się nie zorientowałam, a ktoś zawiązał arafatkę na mojej głowie i wyciągnął rękę po pieniądze, a kilka kilometrów dalej po kolejnej wysadce, nagle na moim ramieniu znalazł się sokół (wizytówka Dubaju – kiedyś sokoły nie odstępowały Beduinów, teraz są sportową atrakcją szejków), a zaraz po nim kolejna ręka sięgająca po pieniądze. Przejażdżka na wielbłądzie trwała 6 minut – jedno okrążenie po niezbyt imponującym piaskowym kółeczku. Warunki, w których przyszło nam spać – czystością nie grzeszyły, zabrakło klimatyzacji, a wbrew temu co większość myśli, temperatury nocą na pustyni wcale nie spadają do zera, za to nie zabrakło komarów i wielkich mrówek, z którymi przyszło mi dzielić łóżko, a raczej łóżko. Przez co moja pierwsza noc na pustyni z pewnością pozostanie niezapomniana.
Ale uczciwie muszę przyznać, że: jedzenie było pyszne, zwłaszcza śniadanie (do teraz się oblizuję na jego wspomnienie); atmosferę wieczoru spędzonego w tłumie ludzi z całego świata zasiadających wokół sceny na poduszkowych krzesłach, zajadających się grillowanym mięsem – długo będę wspominać.
Moment, kiedy ten tłum ludzi nagle zniknął, a na pustyni zostałam wraz z grupą przyjaciół, z którymi do Dubaju przyleciałam (nie licząc panów z obsługi) z lekkim uczuciem ekscytacji – niezapomniany. Ponadto cudny zachód słońca podziwiany ze szczytu jednej z piaskowych wydm i ponadgodzinna wesoła sesja zdjęciowa; nocny spacer po pustyni na bosaka po gorącym piasku (nie słyszałam odgłosów dzikich zwierząt, które zostały zagłuszone przez samoloty – w pewnym momencie naliczyłam ich aż 14). No i wschód słońca, który poza olśniewającymi widokami był ukojeniem, bo w końcu mogliśmy się wyrwać z ramion owadów i parnego powietrza w naszych willach. A pod nogami ślady na piasku wszelkiego rodzaju pustynnych zwierząt. To wszystko trwale zostało zapisane w mojej pamięci.
Decyzję pozostawiam Wam. Może poniższe zdjęcia pomogą Wam z werdyktem. Gdyby ktoś zdecydował się na takie zaznanie Dubaju, klikajcie tutaj.
- Top of the top: najwyższy budynek świata
Nie jest to tania rzecz, ale przyjechać do Dubaju i nie zobaczyć tego miasta z wysokości Burj Khalifa, to tak jakby w ogóle w Dubaju nie być. Oczywiście możecie się ze mną nie zgadzać, odkąd wróciłam dyskutuję o tym ze znajomymi i nieznajomymi i zdania są podzielone. Bilet kupicie tutaj (nie czekajcie do ostatniej chwili). Najtańszy kupicie już (aż?!) za 135 AED (145 PLN). Mnie udało się kupić bilet łączony za 180 AED (z Aquarium i ZOO – doczytacie dalej, dlatego nie odchodźcie jeszcze 🙂 ).
No i ten odwieczny dylemat wszystkich zmierzających na Burj Khalifa – na które piętro i o jakiej porze dnia tam wjechać. Nie byłam na samym szczycie, wybrałam piętro 125. Przez to nie mam porównania, jak jest z miejsca TOP. Za to wiem, że warto wybrać wjazd na pół godziny przed zachodem słońca. Macie nieograniczony czas na górze. Wjeżdżając tuż przed zachodem obejrzycie Dubaj (ale też pokaz fontann) za dnia, w promieniach zachodzącego słońca, a potem wtedy, kiedy rozbłysną wszystkie światła, a przyznam szczerze, że to właśnie taki Dubaj jest najbardziej imponujący.
- Skok ze spadochronem
Niech Wam się kolana nie zatrzęsą: doczytajcie ten punkt do końca!
Marzyłam (i dalej marzę), żeby skoczyć ze spadochronem nad tą słynną dubajską palmą. Ale przeraziła mnie cena – około 2 tysięcy złotych.
Dla tych co nie mogą sobie pozwolić na taką rozpustę, albo myślą, że powietrzne skoki to nie dla nich – znalazłam super opcję. Wirtualny skok z Burj Khalifa: czyli stoicie w miejscu, uprzejma pani zakłada Wam okulary 3d a do rąk magiczne uchwyty i hooooooop w dół. I to za 35 złotych! Możecie wykupić ten skok już podczas zdobywaniu biletów online na długo zanim w nim staniecie, ale też już będąc na 124 piętrze słynnego drapacza chmur.
Pomyślicie, że to zabawa dla dzieci… Ale wiecie co? Sama tak się wkręciłam tym fikcyjnym widokiem po założeniu okularów 3D, że adrenalina zrobiła swoje – ręce trzęsły mi się nie mniej, niż przy prawdziwym spadochronowym wyczynie (skakałam na żywo, wiem co mówię). Polecam nawet największym twardzielom. Widziałam sytuacje, kiedy pani z obsługi musiała złapać skoczka za koszulkę, kiedy skakał ze szczytu Burj Khalifa stojąc w kabinie.
A najbardziej ekstremalny skok wygląda TAK – musicie to zobaczyć!
- Być może najdroższy w życiu drink w Hotelu Żagiel
Wyszło przypadkowo, ale z największą przyjemnością powtórzyłabym to! A zaczęło się od tego, że bardzo, ale to bardzo chciałam znaleźć się w środku hotelu Burj Al Arab – po naszemu to właśnie Hotel Żagiel.
Możliwości były trzy: zarezerwować nocleg, zarezerwować stolik w jednej z restauracji albo znaleźć kogoś z miejscowych, kto wprowadziłby mnie do środka tego kosmicznie bogatego skrawka ziemi. Pierwsza opcja nie była na moją kieszeń. Trzecia opcja wydawała mi się lekko niebezpieczna biorąc pod uwagę miejscowych (czytaj: Arabów). Wypadło na stolik. Przejrzałam wszystkie restauracje hotelu Burj Al Arab. Najmniej szkodzącą mojemu budżetowi możliwością wydawał się tylko bar. Ale nie byle jaki bar, bo Skyview Bar – na samym szczycie hotelu.
Stolik udało mi się zarezerwować (z odpowiednim wyprzedzeniem czasowym) bez jakiejkolwiek opłaty. Ale świadomie zgodziłam się na jeden ważny warunek – każda z osób (a była nas czwórka) musi zostawić w barze minimum 370 AED (405 PLN). Pomyślałam, że nie będę się na zapas martwić taką kwotą (wydawało mi się, że za 370 dirhamów w tym siedmiogwiazdkowym hotelu kupię sobie najwyżej szklankę wody z lodem i cytryną).
Ostateczny bilans prezentował się następująco: dojazd taksówką pod próg hotelu Burj Al Arab – 25 AED, po trzy drinki dla czterech osób, tiramisu i najlepszy czekoladowy deser jaki kiedykolwiek jadłam – 1670 AED (!!!), ale spojrzenia azjatyckich turystów stojących przed hotelem w adidasach, kiedy odźwierny otworzył mi drzwi taksówki i wyszłam z niej w wieczorowej sukience, szpilkach i z czerwoną szminką na ustach – bezcenne! Moment ten bez wątpienia zapamiętam do końca swojego życia.
Hotel Żagiel robi tak kolosalne wrażenie, że brakuje mi słów. Zaniemówiłam jak tam weszłam, zaniemówiłam przy piciu drinka (nie, nie był tak mocny jak myślicie) i zaniemówiona (jest w ogóle takie słowo??) jestem teraz podczas klepania w klawiaturę. To jedne z najlepiej zainwestowanych przeze mnie pieniędzy, bo zainwestowane w przeżycia.
- Targowanie się na Gold Souk
Podobno dubajski bazar ze złotem (Gold Souk) jest największy na świecie. Trudno mi to oceniać, bo ze względu na chyba 60 stopni w słońcu, nie udało mi się obejść nawet jednej czwartej jego powierzchni. Zaś cały swój pobyt tam skupiałam się na wyszukiwaniu miejsc, gdzie chociaż na sekundę moja skóra poczuje na sobie zbawienny powiew klimatyzacji. No może przez małą chwilę zapomniałam, że tkwię w takim skwarze – kiedy dobijałam targu z handlarzem pandorowych charmsów.
Obok Gold Souk znajduje się bazar z przyprawami (Spice Souk) – również wart chociażby spaceru. Na obu z nich przygotujcie się na natarczywych sprzedawców. Jak to w arabskich krajach bywa, nie pozwolą przejść Wam obok swoich stoisk tak o.
- Kąpiel w ciepłym morzu
Pamiętacie ten moment egzotycznych wakacji, kiedy zmęczeni gorącym słońcem z przyjemnością wskakujecie do chłodnej kojącej wody? Bajka. W Dubaju spotkał mnie taki zonk – woda w morzu w niczym nie różniła się od tej w wannie, kiedy mroźną zimą fundujecie sobie wieczorem rozgrzewającą kąpiel. No może tylko tym, że tamta była słona. Ale i tak było warto, bo nie sądziłam, że naturalny zbiornik wielkiej wody może mieć aż 38 stopni.
Jeśli chcecie bezpłatnie wykąpać się w Morzu Arabskim, szukajcie plaży Jumeirah Beach albo BRD. Tłumów tam nie będzie, za to niech Was nie dziwią świdrujące oczy miejscowej ludności. Rozumie się, że tej męskiej ich części.
- Fontaanny, ach fontanny
Oj tak! Bo fontanny dubajskie to te NAJ na świecie. Pokazy warte obejrzenia w dzień, ale tym bardziej po zmierzchu. Z góry i z dołu. Fajnym miejscem jest taras wychodzący ze sklepu Apple w Dubai Mall. Niestety o tej miejscówce wie o wiele więcej osób niż się spodziewałam, więc chcąc stanąć przy samych barierkach, przybądźcie tam wcześniej.
Latem pokazy zaczynają się o 18 i powtarzane są co pół godziny aż do 23. Każdy z nich trwa średnio 3-6 minut, każdy jest inny.
Mogłabym się gapić na roztańczoną i bardzo dobrze czującą rytm wodę bez końca, ale niestety męska część naszej ekipy nie podzielała tego samego zdania i po 6-krotnym hipnotyzującym show musiałam opuścić głowę i w duchu liczyć na to, że jeszcze kiedyś do Dubaju (a dokładnie pod fontanny) wrócę.
- Łódka za złotówkę
Tak – to możliwe w takim mieście jak Dubaj. A wszystko po to, żeby dostać się do tej starszej części miasta – Dubai Deira, gdzie restauracje są bardziej przyziemne, ceny zresztą też. A życie toczy się wprost na ulicach. To właśnie w Deirze znajdziecie wspomniany wyżej targ złota (Golden Souk) i przypraw (Spice Souk). Warto tutaj chociaż w skromny sposób zakryć ramiona i założyć nieco dłuższą sukienkę. I pamiętajcie, że piątek w Dierze jest dniem wolnym od pracy i lepiej na spacer po starym Dubaju wybrać inny dzień tygodnia. Przepłyńcie na drugą stronę kanału Dubai Creek, w czym pomoże Wam właśnie łódka za złotówkę – Abra. Nie dajcie się naciągnąć na wyższą opłatę!
Stary Dubaj – jak przez nas nazywana jest Deira, nie jest znowu aż taki bardzo stary. Ale to właśnie tutaj, tylko tutaj istniał kiedyś Dubaj. To tutaj mieszkali poławiacze i handlarze pereł, to tutaj mieszkał sam Szejk – to tutaj kiedyś mieszkał każdy mieszkaniec Dubaju, bo Dubaj istniał tylko w Deirze. A potem się stało to, co widzicie teraz.
- Oko w oko z rekinem
Nie mam na myśli hardcorowego nurkowania. Nie musicie nawet wyjechać poza miasto czy emirat. Wybierzcie się na…. zakupy! Dubai Mall to największe centrum handlowe na świecie (112,4 hektara). Ale to nie tylko sklepy i restauracje, ale też czynne cały rok lodowisko i stok narciarski i równie największe na świecie Oceanarium, gdzie przez szybę możecie podglądać rekiny (300 sztuk) i inne morskie stworzenia – około 33 tysięcy zwierząt. Dla tych odważniejszych, istnieje też możliwość zanurkowanie w tej mieszance istot morskich (650 PLN).
To miejsce, jakby mogło Wam się wydawać, jest nie tylko dla dzieci. Część akwarium goście centrum handlowego mogą podziwiać zupełnie za darmo – przez olbrzymią szybę zobaczycie nawet rekiny. Ale zachęcam do kupienia biletu, bo dopiero wtedy w pełni poczujecie ten klimat. Bilety kupicie klikając tutaj (jest ważny 6 miesięcy). Bardziej opłaca się kupić bilet łączony z wjazdem na Burj Khalifa (około 200 złotych – cena zależy od pory wjazdu). Bilety kupicie z 90 dniowym wyprzedzeniem. Na akwarium poświęcić trzeba około 2 godzin. I uwaga: oba miejsca musicie zaliczyć jednego dnia. Ale Burj Khalifa znajduje się zaraz obok Dubai Mall – do zrobienia 🙂
- Nocna Marina
Darmowa atrakcja – jak dla mnie, jedna z tych najlepszych w Dubaju. Dla tych bardziej wymagających – ta okolica miasta oferuje pełno klubów i restauracji (ceny są jedne z najwyższych), ale też rejs łódką po Marina Dubai (nie udało mi się znaleźć ceny, ale głowę daję, że ta za nocny rejs jest kosmiczna).
Ale w przypadku spaceru nie trzeba wydać ani jednego dirhama, a wieczór na długo zostanie w pamięci. Marina to elegancka, ekskluzywna i bardzo zadbana część Dubaju (nie, nie jest tak w całym Dubaju) – chodniki nadają się do spaceru na bosaka. Sprawdzałam, a dla mnie jest to jeden z ważniejszych wyznaczników czystości miasta, jako że od najmłodszych lat uwielbiam przemierzać świat na bosaka.
Poza sezonem, a przy szczęściu nawet i w sezonie, na airbnb można upolować niezbyt drogi apartament właśnie w tej części miasta. Wtedy nawet można pokusić się o poranny jogging po Dubai Marina 🙂
- Chwila zadumy w największym meczecie Abu Dhabi
WOW – tyle Wam powiem na wstępie.
Jeśli spędzacie w Dubaju co najmniej 4 dni, jeden dzień przeznaczcie na wyjazd do Abu Dhabi.
Dojazd: autobus RTA, który dowiezie Was na dworzec autobusowy w Abu Dhabi. Do wyboru macie dwa: E100 – odjeżdża z Al Ghubaiba co około 15 minut oraz E101 ze stacji Ibn Batutai odjeżdża co niecałą godzinę. Autobusy te nie są turystyczne, stąd też niech nie dziwi Was, że nie odjedziecie o zaplanowanej godzinie, bo najzwyczajniej nie starczy dla Was miejsca. Droga zajmuje nieco ponad 2 godziny, widoki za oknem niezbyt ciekawe, gwarantuję Wam, że prześpicie większość trasy. Bilet w obie strony na oba autobusy kosztuje 50 AED. Do tego doliczcie dojazd na dworzec w Dubaju i przemieszczanie się po Abu Dhabi.
MOJA RADA: Jeśli jesteście grupą kilku osób, weźcie taksówkę – naprawdę wyjdzie taniej i wygodniej. Nam udało się znaleźć z łapanki kierowcę, który za 200 AED (za 4 osoby) nie tylko zawiózł nad do Abu Dhabi, ale i był naszym prywatnym szoferem na miejscu.
A w Abu Dhabi jest jedno obowiązkowe miejsce do zobaczenia. To Wielki Meczet Szejka Zajida – jeden z największych meczetów na świecie. Wybudowany przez pierwszego prezydenta Zjednoczonych Emiratów Arabskich Szejka Zajida. Jest on całkiem nową budowlą, bo został oddany do użytku w 2007 roku (po 12 latach budowy i spożytkowaniu ponad 250 milionów dolarów). Meczet widać już daleka. Jego zwiedzanie jest darmowe. Przed wejściem, po kontroli rzeczy osobistych, zostaniecie poproszeni o przywdzianie specjalnej tuniki (do wypożyczenia na miejscu, bezpłatnie). Nie będę się tu już więcej rozpisywać i Was namawiać, po prostu zobaczcie sami.
I jeszcze tu Adu Dhabi.
- Przejażdżka dubajskim metrem
Taki pomysł może wydawać Wam się dziwny. Ale nie traktujcie metra w Dubaju tylko jako środka lokomocji. Metro nie jeździ pod ziemią, dlatego też z okien jego wagoników dobrze widać miasto.
Nie możecie pominąć wjazdu na Palm Jumeirah (to ta wielka sztuczna wyspa w kształcie palmy). Ten wagonik nazwałam metrem, ale w Dubaju akurat ta linia nie jest sklasyfikowana jako metro, a bardziej jako tramwaj. Ale chodzi tutaj tylko o nazewnictwo, bo wszystko wygląda zupełnie tak samo.
Ze stacji Damac (Marina) przesiądźcie się do monorail, który zabierze Was na Palm Jumeirah. Oczywiście to nie jedyna fajna trasa w Dubaju.
Metro w Dubaju scharakteryzowałabym tak: to dwie linie – zielona i czerwona, z którymi zsynchronizowana jest kolej monorail oraz linie tramwajowe (dla mnie wszystkie wagoniki wyglądały bardzo podobnie). Eleganckie klimatyzowane stacje, niektóre wyglądają jak muzea. Przystanki na ulicach też są klimatyzowane. Wagoniki metra są bezzałogowe, dlatego polecam Wam wybrać miejsce w pierwszym z nich – widoki bezcenne, zwłaszcza kiedy wybierzecie trasę w stronę Rashidija.
Sprawa z biletami nie jest skomplikowana, zakupić musicie kartę NOL – do wyboru 5 opcji, dopasujcie do siebie najkorzystniejszą z nich, w zależności od ilości i lokalizacji miejsc, które macie zamiar zwiedzić. Tutaj znajdziecie interaktywną mapę wszystkich możliwych połączeń.
- Rekord przejażdżek taksówkami
W Dubaju przejechałam więcej kilometrów taksówką niż w całym dotychczasowym życiu. Serio! Taksówki w Dubaju to dosyć tani i z pewnością najwygodniejszy środek transportu. Ale tylko wtedy, jeśli wybierzecie taksówki marki Toyota. Strzeżcie się natomiast Lexusa, bo zapłacicie trzy razy więcej (przypadkowo to sprawdziłam).
Łapanie taksówek wygląda jak w amerykańskich filmach, których akcja dzieje się w Nowym Jorku – wychodzicie z hotelu, wystawiacie rękę, klikacie palcem i oto jest taxi. Oczywiście z klimatyzacją. Nie trzeba się targować, możecie spokojnie dać się ponieść taksometrowi – kilometr kosztuje około 1,60 złotego.
Jedynym ich minusem jest to, że kierowcy nie do końca wiedzą gdzie mają Was zawieźć. Lepiej sami zorientujcie się, w której dzielnicy jest Wasze docelowe miejsce. Wyobraźcie sobie, że taksówkarz nie wiedział gdzie ma dojechać, kiedy celem podróży był Hotel Burj Al Arab – to TEN Hotel Żagiel – wizytówka Dubaju.
- Emirate Palace- najbardziej luksusowy hotel świata
Mowa tutaj o hotelu w Abu Dhabi, do którego można sobie tak po prostu wejść, pochodzić po korytarzach z sufitami wysadzanymi prawdziwym złotem (również w toaletach) czy posłuchać muzyki granej na żywo. Od razu dodam, że nie można aż tak dać się ponieść chwili i zawędrować do któregoś z pokoi czy łóżka.
Człowiek aż dostaje gęsiej skórki na widok takiego bogactwa. Nie dziwi więc fakt, że jest to najbardziej luksusowy hotel na świecie. Z tego też powodu, nie nazywa się go nawet hotelem, a pałacem. W tym pałacu jest wszystko WOW – wystrój, kuchnia i obsługa, która porozumiewa się 50 językami świata. Każdy z gości otrzymuje swojego prywatnego lokaja do pomocy nie tylko we wniesieniu bagażu do pokoju, ale też i ubieraniu się co dnia (i chyba rozbieraniu?).
Pewnie interesuje Was cena – booking podaje około 5000 złotych za dwie noce w mega luksusowym pokoju dla dwóch osób z widokiem na perfekcyjnie zadbany ogród (w sezonie). Dopłata za śniadanie – 235 złotych od osoby (co oni tam podają?). W tym samym terminie również za 2 noce za najbardziej wypasiony apartament (220 metrów kwadratowych) zapłacicie prawie 40 tysięcy złotych. Śniadanie i obiad ma się rozumieć już w cenie. No cóż, chyba jednak wolę noc w namiocie z widokiem na mniej zadbaną roślinność porastającą klify w portugalskim Algarve.
- Mogłabym jeszcze kolejnych tyle punktów dodać, ale nie zrobię tego
Zanim poleciałam do Dubaju, byłam sceptycznie nastawiona do tego miejsca. Po pierwsze, bo to nie mój klimat, jednak bardziej lubię podziwiać wytwory przyrody niż człowieka. Po drugie, sporo o tym miejscu czytałam, nie tylko o atrakcjach, ale też o wyczerpującej pracy budowniczych głównie z Indii i Pakistanu, którzy w niewyobrażalnym skwarze nierzadko przez 17 godzin dziennie przy minimalnym wyżywieniu budują to, co bogaty człowiek sobie wymyślił. A wymyślił po to, żeby być naj.
Targały mną skrajne emocje przed, w trakcie pobytu w Dubaju, ale i po powrocie do Europy. Nadal mam przed oczami rozlatujący się autobus wiozący wyczerpanych spalonych słońcem pracowników do ich baraków na obrzeżach miasta. Mam przed oczami też wysadzane 24-karatowym złotem ozdoby Burj Al Arab.
Dubaj mnie oczarował, ale i wpędził w rozkminy nad dzisiejszym światem. Światem dylematów, skrajności, walki dobra ze złem. Światem trudnym, ale i fascynującym.
Dla mnie Dubaj to raj na ziemi 🙂 Spedzilismy tam z mezem tydzien miodowy 🙂 Bylo cudownie
Myślę, że Dubaj jest świetnym miejscem na romantyczny wypady 😉