Gwatemala: Wulkan Acatenango i Fuego – Niezapomniana Wędrówka po Gwatemalskich Szczytach

lip 13, 2024 | Ameryka Północna, Ameryka Środkowa, Gwatemala, Wyróżnione | 2 Komentarze

recepta_na_podroz_acatenango

Tym razem zabieram Was wysoko, bo prawie na 4 tysiące metrów! Zabieram Was w miejsce, gdzie stałam na szczycie wulkanu, drżąc z zimna i emocji. Pode mną rozciągał się ocean chmur, a przede mną majestatyczny wulkan Fuego wypluwał z siebie kolejną fontannę lawy. Miejsce, gdzie obserwowałam jeden z najbardziej spektakularnych widoków w moim życiu. W ten sposób ustanowiłam swój nowy życiowy rekord wysokości, deklasując najwyższy szczyt Portugalii położony na mojej ulubionej azorskiej wyspie Pico — wulkan Pico.

To też już ostatnie miejsce z mojej Wspaniałej Gwatemalskiej Trójcy AAA. O pozostałych AA przeczytacie w poprzednich wpisach — najpiękniejszym jeziorze Atitlán tutaj, zaś o uroczym kolonialnym miasteczku Antigua pod tym linkiem.

Drodzy Czytelnicy, przedstawiam Wam wulkan Acatenango!

Gwatemala krainą wulkanów

Gwatemala charakteryzuje się bogatą aktywnością wulkaniczną — może pochwalić się ponad 30 wulkanami rozsianymi na terytorium kraju. Co ciekawe, choć w Kostaryce można doliczyć się ponad stu mniejszych bądź większych stożków wulkanicznych, przez wielu to właśnie Gwatemala uznawana jest za kraj o największym zagęszczeniu pokaźnych rozmiarów wulkanów w Ameryce Środkowej.

Czy wiedzieliście, że pięć najwyższych wulkanów w Ameryce Środkowej znajduje się właśnie w Gwatemali? Acatenango, na który się wspinałam, jest trzecim najwyższym z nich, ustępując tylko wulkanom Tajumulco (4220 m n.p.m.) i Tacaná (4093 m n.p.m.).

Wulkan Acatenango — charakterystyka

Spośród wszystkich gwatemalskich wulkanów, Acatenango jest nie tylko tym o najbardziej dźwięcznej nazwie, ale również tym najchętniej odwiedzanym przez tysiące turystów w każdym sezonie. Jest on uśpionym stratowulkanem, który powstał w wyniku serii erupcji wulkanicznych w ciągu ostatnich 84 tysięcy lat. Ostatnia erupcja Acatenango miała miejsce w 1972 roku, ale wulkan nadal uważany jest za aktywny.

Położony jest w departamencie Chimaltenango, około 16 km od miasta Antigua, o którym zresztą pisałam więcej w tym poście. Acatenango jest częścią kompleksu wulkanicznego, w skład którego wchodzi również aktywny wulkan Fuego. To właśnie bliskość Fuego sprawia, że wspinaczka na Acatenango jest tak wyjątkowa.

Wulkan Fuego to jeden z najbardziej aktywnych wulkanów w Ameryce Środkowej. Jeśli słysząc hasło „aktywny wulkan”, wyobrażacie sobie tryskające w stronę nieba tajemnicze wnętrzności wulkanu, to właśnie coś takiego gwarantuje obserwacja Fuego. Wulkan ten słynie z częstych i niezwykle zjawiskowych erupcji obejmujących wyrzuty popiołu, gazów i lawy. W nocy można obserwować spektakularne fontanny lawy i rozżarzone strumienie spływające po zboczach wulkanu.

Na marginesie dodam, że chociaż erupcje Fuego są zazwyczaj niewielkie, wulkan może stanowić zagrożenie dla okolicznych mieszkańców. W 2018 roku doszło do potężnej erupcji, która spowodowała śmierć wielu osób i zniszczenia w okolicznych wioskach.

Jak wygląda wspinaczka na Acatenango?

Istnieją dwie główne trasy prowadzące na szczyt Acatenango: trasa La Soledad i trasa El Conejo. Trasa La Soledad jest bardziej popularna, ale też bardziej wymagająca. Czas wspinaczki szacuje się na od 4 do 6 godzin, w zależności od wybranej trasy i, co oczywiste, kondycji fizycznej. Oficjalny koszt wejścia na wulkan wynosi 50 quetzali (około 25 zł) za osobę. Dodatkowo trzeba zapłacić za przewodnika, miejsce noclegowe oraz prowiant (około 100 dolarów, ale cena zależy od wybranej firmy). Dodam, że zdarzają się turyści decydujący się wchodzić na Acatenango bez noclegu, należą jednak do rzadkości, bo to właśnie nocne podziwianie tryskającej z wnętrza Fuego lawy jest tym największym magnesem na przybyszy z całego świata.

Kiedy odwiedzić wulkan Acatenango?

Najlepszym czasem na wspinaczkę na Acatenango jest pora sucha, która w Gwatemali trwa od listopada do kwietnia. W porze deszczowej, czyli od maja do października niektóre fragmenty szlaków na wulkan zamieniają się w niebezpieczne śliskie górskie potoki.

Co zabrać na trekking na Acatenango?

Należy mieć na uwadze, że na szczycie Acatenango panują surowe warunki atmosferyczne — temperatura może spaść blisko zera stopni, nawet w porze suchej. Ciężko to sobie wyobrazić zaczynając trekking, kiedy u podnóża wulkanu temperatura wskazuje blisko 30 kresek. Dlatego szykując się do zdobycia wulkanu Acatenango, koniecznie spakujcie do plecaka ciepłe ubrania: kurtkę, czapkę, a nawet rękawiczki!

Oczywiście nie można zapomnieć o okularach przeciwsłonecznych, kremie z filtrem oraz okryciu na głowę. Przez spory odcinek trasa przebiega przez odsłonięte połacie, gdzie wędrowiec wystawiony jest na bardzo mocne latynoskie słońce.

Pamiętajcie też o właściwym obuwiu. Niekonieczne wymagane są tu buty trekkingowe sięgające ponad kostkę, raczej warto skupić się na solidnej podeszwie. Niemały dystans trekkingu odbywa się po niezbyt solidnym podłożu, będziecie przechodzić przez wulkaniczny żwirek, który z każdym postawionym krokiem zmienia swoje położenie i tym sposobem może utrudnić utrzymanie równowagi, zwłaszcza przy zejściu z Acatenango. Byłam świadkiem kilku dość drastycznie wyglądających upadków. Sama też niejednokrotnie uchroniłam się przed bliskim spotkaniem z glebą, w ostatniej chwili łapiąc się wystającej gałęzi.

Do plecaka spakujcie też czołówkę, zwłaszcza jeśli marzy Wam się stanąć na szczycie Acatenango, by powitać nowy dzień. Wreszcie, kijki trekkingowe. Sama z nich nie korzystałam, bo nie przepadam za tym górskim atrybutem albo nie potrafię z nich właściwie korzystać. Ale 80% zdobywców Acatenango przez obie części trasy wspierali się czterema punktami styczności z podłożem.

Jeśli tak jak większość odwiedzających Acatenango planujecie zostać na nim po zmierzchu, aby podziwiać nocną grę kolorów wulkanu Fuego, warto też spakować najpotrzebniejsze środki czystości: pastę i szczoteczkę do zębów, wilgotne chusteczki odświeżające. Okolice szczytu Acatenango co prawda oferują spektakularne widoki, ale nie liczcie tu na udogodnienia naszej cywilizacji, takie jak toalety czy bieżącą wodę. Łącząc to małe uniedogodnienie z wszędobylskim czarnym wulkanicznym pyłem nietrudno się domyślić, że dobijając do celu wędrówki, bardziej przypomina się pracowników kopalni, niż instagramowych obieżyświatów.

Z przewodnikiem czy na własną rękę?

Zapewne wybierając się z wizytą na Acatenango oddacie się w łapy zorganizowanej wycieczki. Nie jest mi znana osoba spoza Gwatemali, która odbyłabym ten trekking zupełnie na własną rękę. Upewnijcie się przed rozpoczęciem tej wulkanicznej przygody, czy Wasz organizator zapewni Wam następujące elementy przetrwania: jedzenie, napoje, śpiwory. Na pewno sami musicie zaopatrzyć się w przekąski na dwa dni trekkingu oraz odpowiednią ilość wody. Nie tylko do picia, ale i odtykania zatkanych od kurzu oczu, uszu i nosa.

Moja osobista historia z Acatenango

Na koniec dzielę się z Wami moją własną relacją z wyprawy na ten gwatemalski wulkan. Tak, dla mnie była to wyprawa, bo nie jestem zapalonym górołazem. Ale skoro ja dałam radę, to i Wy jesteście w stanie zerknąć na świat z prawie 4 tysięcy metrów nad poziomem morza.

Przygotowania

Jeśli śledzicie mojego bloga lub moje instagramowe podróżnicze konto, wiecie, że zdobycie Acatenango było jedynie którymś z TO DO podczas trzytygodniowej eskapady po Ameryce Środkowej. Dlatego też nie podeszłam do tego zadania w pełni profesjonalnie, czytajcie: nie zaopatrzyłam się w najlepsze obuwie, najcieplejsze ubrania, najwygodniejszy plecak i najbardziej przemyślany prowiant.

Pakując się na prawie miesiąc wojaży po tej części świata, starałam się znaleźć złoty środek, aby w plecaku umieścić ubrania na raczej neutralną pogodę. Nie mogłam pozwolić sobie na spakowanie kijków, puchowej kurtki i grubych rękawiczek, co znacznie odczułam śpiąc tuż pod szczytem Acatenango. Nawet nie pierwszej już świeżości śpiwór organizatora nie zdołał powstrzymać nocnego dygotania z zimna.

Pierwszy dzień trekkingu

Samo wejście na prawie 4000 m n.p.m. było niezbyt wymagające technicznie. Bardziej przypominało spacer zakurzoną ścieżką biegnącą między polami wschodzącej kukurydzy, lasy iglaste, a wreszcie wąskie górskie ścieżki gdzieniegdzie obsadzone wulkanicznymi kamieniami i dziką wysokogórską roślinnością. Przykładowo wejście na azorski wulkan Pico wymagało więcej gimnastyki i uwagi, aby nie postawić niefortunnie stopy i nie skończyć z nogą w gipsie.

W drodze na Acatenango bardziej wyczerpujący był już wspomniany wyżej wszędobylski pył, który zatykał nozdrza, utrudniając oddychanie, usta — zamykając je na kilka godzin i co najgorsze oczy — co dla osoby używającej soczewek kontaktowych oznaczało dyskomfort przy każdym mrugnięciu. Najtrudniejszy pod względem kurzu był dolny odcinek Acatenango, gdzie można było odnieść wrażenie stąpania po ruchomych piaskach. Dodatkowo napotkane tu osoby schodzące już ze swojej wysokowulkanicznej przygody w ilości kilkaset stóp wyzwalających dosłownie kłęby pyłu, nie przynosiły korzyści.

Upał dawał się we znaki zwłaszcza w początkowej, czyli dolnej części trasy, kiedy to idzie się przez odkryte tereny bez najmniejszej szansy na choćby pół metra cienia. Na szczęście ten etap skończył się dość szybko i został zastąpiony ukojeniem w postaci strzelistych lasów iglastych.

Choroba wysokościowa

To, co może przeciętnemu człowiekowi utrudnić komfort trekkingu na szczyt Acatenango jest wysokość, a co za tym idzie, możliwość doznania choroby wysokościowej. Może ona objawiać się zadyszką nawet w spoczynku, płytkim oddechem, bólem głowy, nudnościami, a w gorszych wypadkach wymiotami i utratą przytomności. Przyznam, że nie spodziewałam się po sobie żadnych objawów tej dolegliwości, ciągle mając w pamięci swoją pierwszą wysokogórską przygodę w indyjskich Himalajach. Jednak najwidoczniej latynoskie upalne słońce wraz ze znacznym poziom ponad linią morza dało mojemu organizmowi w kość.

Wybierając się więc na Acatenango miejcie to na uwadze. Aby zaradzić nieprzyjemnościom, pamiętajcie o piciu dużej ilości wody, a w razie czego o aspirynie lub (na receptę lekarską) acatazolamidzie (Diuramid).

Noc w base campie i wspinaczka na wulkan Fuego

Zdobycie Acatenango podzielone jest na dwa dni. Pierwszego dnia dociera się do tzw. base campu znajdującego się na wysokości około 3600 m n.p.m. To tu spędziliśmy noc w drewnianej czteroosobowej chatce. To tu również czekała na nas ciepła wieczerza przygotowana przez naszego przewodnika. To tu również wypatrywaliśmy zachodu słońca. Wreszcie to tu po raz pierwszy podziwialiśmy lawowy wybuch wulkanu Fuego.

Część z mojej międzynarodowej ekipy zdecydowała się na jeszcze bardziej hardcorowe poznanie Fuego — na prawie 4-godzinny dodatkowy trekking (w dół, w górę, znowu w dół i jeszcze raz w górę) po to, aby stanąć naprawdę oko w oko z potężnym i ognistym Fuego. Sama nie bardzo już wtedy wierzyłam w siłę nośną swoich nóg, dlatego ze skuloną głową odmówiłam aż tak bliskiej audiencji u Fuego.

Podczas tej jednej z najtrudniejszych w moim życiu nocy, średnio co kwadrans ziemia pode mną lekko drżała, po czym następowało kolejne wyładowanie Fuego. Obserwowałam te wyczyny przez szpary drewnianej chatki, tak słaba, że nie miałam mocy wychylić nosa poza jej ściany. Zresztą moi nocni towarzysze nawet nie podnosili głów.

To, w jak marnym byłam stanie, najdobitniej obrazuje fakt, że mój organizm nie pozwolił wykorzystać mi być może jednej z nielicznych szans na wykonanie fotki życia. Tak, wniosłam na wulkan mój ciężki aparat i jeszcze cięższy obiektyw, ale nie wykonałam nim żadnego zdjęcia uwieczniającego moc wulkanu Fuego. No cóż…

Atak szczytowy

Kolejnego dnia, kiedy zegarki ledwo co przekroczyły godzinę 4, postanowiłam tym razem wziąć się w garść i powiedzieć B, czyli podjąć się ataku szczytowego na wulkan Acatenango. Jednak ponad połowa naszej międzynarodowej ekipy się poddała. Już teraz, siedząc czysta, ogrzana, z niepodrażnionymi oczami, mogę przyznać, że była to jedna z moich najlepszych życiowych decyzji.

Wtedy jednak, podczas godziny wspinaczki, moje uczucia były zupełnie inne. Wspinając się stromo w górę, czułam, jak moje nogi usuwają się po każdym zrobionym kroku. Ledwo widziałam szlak doświetlony nikłym światłem zakurzonej czołówki. Ukradkiem ocierałam płynące z oczu łzy. W głowie przeklinałam swoją decyzję i zaklinałam się, że już nigdy więcej nie wpadnę na tak głupi pomysł, żeby podczas urlopu dobrowolnie stawiać siebie w tak trudnej, brudnej i niekomfortowej sytuacji.

Jednak widok na szczycie Acatenango wynagrodził mi to wszystko. Fuego drzemał, co jakiś czas wyrzucając z siebie świeże kłęby dymu. Zza wulkanu Agua coraz śmielej wychylała się czerwona kula słoneczna, dająca nadzieję, że jeszcze chwila i przestanę dygotać z zimna, a zdrętwiałe zamrożone palce pozwolą mi zrobić choć jedno pamiątkowe zdjęcie.

Nie robiłam tu nic.

Siedziałam zakurzona na jeszcze bardziej zakurzonej ziemi i patrzyłam przed siebie.

Wtedy już nie ocierałam płynących łez, bo były to łzy najprawdziwszego szczęścia.

recepta_na_podroz_acatenango2
recepta_na_podroz_acatenango3
recepta_na_podroz_acatenango4
recepta_na_podroz_acatenango5
recepta_na_podroz_acatenango6
recepta_na_podroz_acatenango7
recepta_na_podroz_acatenango8
recepta_na_podroz_acatenango9
recepta_na_podroz_acatenango10
recepta_na_podroz_acatenango11
recepta_na_podroz_acatenango12
recepta_na_podroz_acatenango13

2 komentarze

  1. Adam

    Witaj.
    Przeczytałem Twoją receptę i bardzo mnie zaciekawiła. Zamierzam pojechać do Gwatemali w marcu na 3 tygodnie. Jeżdżąc po świecie zawsze mam w planach wejść na najwyższy szczyt i właściwie najczęściej się to udaje (chyba że nie jest to dozwolone w danym momencie). W Gwatemali będę chciał wejść na Tajumulco a potem pozwiedzać kraj. Mam do Ciebie pytanie nietypowe, ponieważ kolekcjonuję czapki policyjne, zamierzam wymienić się z jakimś policjantem czapkami. Czy uważasz, że w tym kraju formacja ta jest w miarę przyjazna, czy raczej nie ma szans? A może poznałaś kogoś, kto tam zamieszkuje i może się zorientować w temacie? Będę bardzo wdzięczny za informację. Pozdrawiam i życzę cewkowych wypraw w nowym roku.

  2. receptanapodroz

    Cześć!
    Niestety nie mam zielonego pojęcia, jak wygląda sytuacja policji z Gwatemali. Część policjantów, których mijałam podróżując przez ten kraj trzymała w rękach broń. Także decyzję pozostawiam Tobie 🙂 baw się dobrze!

Wyślij komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *