Recepta na upolowanie zorzy polarnej

lut 20, 2018 | Norwegia, Recepty | 5 Komentarze

lut 20, 2018 | Norwegia, Recepty | 5 Komentarze

amazing_green_sky_with_nothern_light

Nie sądziłam, że polowanie na zorzę wygląda jak… prawdziwe polowanie.

Pobyt w Tromsø rozpoczęłam od upolowania samochodu. Pech chciał, że kiedy przyleciałam na miejsce, zlecieli się tam ludzie z całego świata. Oni pomyśleli, żeby wcześniej zabukować samochód. Ja nie. W żadnej, absolutnie żadnej wypożyczalni nie było już ani jednego auta. Wybawieniem dla mnie i moich towarzyszy okazał się gospodarz naszego airbnb, który wykonał jeden telefon do przyjaciela i pod domem zaparkowała stara mazda. Stara, ale od razu się z nią zaprzyjaźniłam do tego stopnia, że nie oddałam nikomu miejsca za kierownicą.


Wracając do polowania na zorzę, naprawdę dobrze jest mieć samochód – na pewno ułatwi Wam to zobaczenie zorzy przy niskim KP (co to KP zerknijcie niżej) i zachmurzeniu (też zerknijcie niżej). Będziecie mogli przemieszczać się do woli w pogoni za miejscem bez chmurki na niebie. W ogóle to zerknijcie niżej i przeczytajcie, co jeszcze zorzowy hunter musi wiedzieć, żeby polowanie zakończyć sukcesem. A jeśli nie wiecie tak do końca o czym będę się poniżej rozpisywać, zerknijcie przede wszystkim tutaj.


Wybierzcie miejsce, gdzie zorza się pojawia: czyli Islandię, północną Skandynawię, Syberię, Kanadę czy Alaskę albo Grenlandię. Ale wyjątkowo może to też być Szkocja i północna część Irlandii. Kiedy zorza jest naprawdę bardzo silna, a zdarza się to sporadycznie, można ją obserwować i w Polsce. Po moją zorzę pojechałam do Tromsø – największego miasta północnej Norwegii. W pobliżu niego popularnym miejscem do polowania jest też Alta i Lofoty. Do zobaczenia zorzy potrzebna jest ciemność, czyli nie da się jej ujrzeć kiedy trwa lato polarne. Najpewniej wypatrywać jej od września do końca marca od godziny około 18 do 1 w nocy. Więcej o miejscach na świecie, w których można pogapić się w płonące na zielono niebo przeczytacie w tym wpisie.


Żyjemy w takich czasach, że nikogo pewnie nie zdziwi to, że w poszukiwaniu zorzy bardzo pomocne są mobilne aplikacje. Wraz ze znajomymi przetestowaliśmy ich kilka i w odniesieniu do tego co one pokazywały do sytuacji na niebie, najbardziej użyteczną i wiarygodną była My Aurora Forecast. Przyznam się, że jeszcze jej nie odinstalowałam, chociaż wróciłam już z Norwegii i dalej śledzę aktywność zorzy!

Ważne, żebyście zaprzyjaźnili się ze współczynnikiem KP, który powie Wam jak aktywnej zorzy możecie się spodziewać. KP przybiera wartości od 0 do 9, przy czym 0 oznacza brak zorzy, a 9 zorzę bardzo silną (widoczną nawet w Polsce – po dowód zerknijcie tutaj). W Tromsø udało mi się zobaczyć zorzę przy KP 0,33, czyli dosyć słabym. Sprawdźcie szybką instrukcję odczytu aktywności zorzy.

1

to zielone, jak na pewno się domyślacie, to nadciągająca zorza – ale w Tromsø widziałam ją na niebie jeszcze zanim zielona plama znalazła się w mojej lokalizacji, pomarańczowe pole to zorza z KP 3

2

tutaj znajdziecie procentowe prawdopodobieństwa ujrzenia zorzy, a szare słupki to zachmurzenie – im dłuższe słupki zielone, a krótsze szare (mniej chmur na niebie), tym większa szansa na zobaczenie zorzy

5

jak zmienia się aktywność zorzy co kwadrans – wiecie czy wychodzić już z ciepłego samochodu czy jeszcze czekać. A poniżej na wykresie widzicie jak ta aktywność będzie wyglądała przez najbliższe godziny

Trochę się zrobiło matematycznie 🙂  Przy moim polowaniu KP sięgało 3 tylko przez godzinę – zorza wtedy była widoczna jako zielona tańcząca na niebie wstążka. Przeważnie KP wynosiło 1 lub poniżej 1. Nie raz trudno gołym okiem było wyłapać, czy to zorza czy chmura. Serio.


Bardzo ważna sprawa – zachmurzenie. Przy niskim KP zorzę uda się zobaczyć, ale trzeba szukać miejsca bez chmur. Tutaj z pomocą przychodzi aplikacja MeteoEarth – wypatrujecie w Waszej lokalizacji miejsca bez chmur i po prostu tam jedziecie.

Może brzmi to skomplikowanie, ale jeśli dodacie do tego trochę wytrwałości, zorza będzie Wasza.

4

jak widzicie, teraz w Tromsø chmur brak, KP wysokie – idealne warunki żeby złapać zorzę. W tej aplikacji możecie też sprawdzić sytuację wiatru, deszczu, temperatury, a nawet zanieczyszczenia światłem, co w przypadku łapania zorzy też jest bardzo ważne – im więcej światła tym szansa jej zobaczenia jest mniejsza

Wrzućcie do bagażnika najcieplejsze ubrania, najlepiej też takie chroniące przed wiatrem. Zabierzcie też coś do jedzenia i termos z herbatą – polowanie na zorzę to robota na kilka dobrych godzin. A przede wszystkim zabierzcie ze sobą całe pokłady cierpliwości! Tak, to zdecydowanie najważniejszy składnik tego polowania. I jedźcie przed siebie, jedźcie gdzieś, gdzie nie ma żadnych świateł i chmur – bo światło i chmura to największy wróg zorzy.

 

Wypełniając wszystkie podkreślone wyżej punkty TEORETYCZNIE jesteście przygotowani na sukces w upolowaniu aurory borealis (czyli zorzy).

 

green_northern_light

northern_light_in_tromso_in_norway

amazing_green_sky_with_nothern_light

the_northern_light_in_tromso

northern_light_in_norway

northern_light

Teoretycznie. A jak to wygląda w praktyce?

 

Dzień, w którym zobaczyłam najpiękniejszą zorzę, od rana (śledziłam parametry w kilku aplikacjach co kilkanaście minut) zapowiadał porażkę – całe zachmurzone niebo przy KP bliskim 0. Ale ubrałam się ciepło, jeszcze więcej ciepłych ubrań wrzuciłam do bagażnika, zapakowałam też jakieś przekąski i wraz ze znajomymi ruszyliśmy na wyspę Sommarøy, bo tam niebo było mniej zachmurzone niż w Tromsø i bliższej okolicy. Dotarliśmy tam około 18. Co jakiś czas wychodziliśmy na zmianę z samochodu i obserwowaliśmy niebo. Nic i nic przez kilka godzin.

Aż tu nagle oczom swoim nie wierzę – między górami ukazała się lekko zielonkawa poświata i rosła, rosła, rosła. Obejmowała już cały szeroki pas nieba nade mną. A potem zaczęła wirować. Nie mogłam oderwać od tego oczu. I nie wierzyłam we własne szczęście! Poza dwójką znajomych, na górce na którą się wdrapaliśmy nie było żywej duszy. W końcu padły mi obie baterie w aparacie, ale to i dobrze, bo mogłam gapić się w niebo w nieskończoność, a nie przejmować się parametrami ISO i czasem naświetlania. Mogłam do woli cieszyć się tym nadzwyczajnym widokiem. Do tego niebo było bez żadnej chmurki, przez co bardzo dobrze widoczne były gwiazdy i Droga Mleczna. Mogłam położyć się na gołej ziemi i patrzeć jak zahipnotyzowana z niebo. Widok, którego żadne słowa nie są w stanie opisać.

Kolejnego dnia, kiedy śledzone oczywiście od rana KP i zachmurzenie (a właściwie jego brak) było wprost idealne, wróciłam ze swoją ekipą na górkę na Sommarøy. Po kilkugodzinnym koczowaniu w aucie, dogrzewaniu się łyczkiem (właściwie to łyczkami) polskiej wiśniówki, wbrew wszystkim aplikacjom, zorza pokazała się bardzo słaba. Dlatego postanowiłam pojechać przed siebie i znaleźć lepsze miejsce. Po drodze zatrzymywaliśmy się kilka razy gasząc samochodowe światła gdzieś na środku drogi (tylko wtedy zobaczycie czy zorza jest na niebie) i jeśli pani Aurora była na niebie, parkowałam gdzie się dało i wybiegałam z aparatem.

To było najprawdziwsze polowanie na zorzę – znalazłam ją w różnych miejscach, w różnej scenerii, w różnej postaci.


Jeszcze kilka słów o tym, jak zrobić zdjęcie zorzy polarnej. Moja pierwsza zorza gołym okiem była widoczna minimalnie. Ale kiedy zrobiłam jej zdjęcie, nie mogłam uwierzyć w to co widzę w aparacie! I tak się zaczęła ta zabawa. Za każdym razem kiedy aparat odliczał sekundy przy stabilizacji obrazu, czekałam niespokojnie jaką zorzę ujrzę tym razem. Oko ludzkie niestety nie jest tak doskonałe i większość oglądanych przez Was zdjęć zorzy to tak naprawdę małe oszustwo. A więc, do zrobienia zdjęcia zorzy niezbędny jest aparat (telefonem rzadko udaje się zrobić jej zdjęcie) i statyw – każde zdjęcie musi być wykonane przy wydłużonym czasie naświetlania, a co za tym idzie, nawet najdrobniejsze poruszenie aparatem dyskwalifikuje zdjęcie. Przy silnym wietrze nawet ze statywem miałam problem. I przyznam, że większość zdjęć musiałam wyrzucić do kosza. To chyba najtrudniejszy obiekt do fotografowania, z jakim do tej pory miałam do czynienia. Po profesjonalną poradę odsyłam tutaj (sama też z niej korzystałam). Pamiętajcie o zapasowej (albo nawet kilku) baterii, karcie pamięci oraz rękawiczkach – palce odmarzają, a przecież jakoś klikać trzeba.


W Tromsø (i nie tylko) organizowane są grupowe polowania na zorzę. Płacicie dosyć sporo, bo około 1500 NOK (750 zł), stawiacie się na miejscu zbiórki i albo busem albo autobusem wraz z innymi hunterami kierowca zabierze Was na miejsce akcji. Firmy te gwarantują, że na pewno zorzę zobaczycie, nawet gdyby trzeba było jechać setki kilometrów. Nie wiem ile w tym jest prawdy – osobiście nie sprawdzałam.

Możliwe jest też podziwianie zorzy polarnej połączone z kuligiem ciągniętym przez husky albo renifery. Chodziło mi coś takiego po głowie, ale najpierw przeraziła mnie cena (około 700-800 zł). Zaś kiedy oswoiłam się już z takim kosztem niecodziennej przyjemności, w całym Tromsø nie zostało już ani jednego wolnego zwierzaka, który mógłby pociągnąć mnie i moich towarzyszy w stronę zorzy.

Skoro już poruszyłam temat wydawania sporej ilości pieniędzy na polarne przyjemności, dodam jeszcze, że znajoma Finka poleciła mi nietypowe miejsce na podziwianie zorzy – Saariselkä. To wieś położona w fińskiej części Laponii, a dokładnie ośrodek Kakslauttanen, gdzie można spędzić noc w domkach ze szklanymi dachami i z ciepłego łóżka gapić się na Aurorę (oczywiście jeśli zamierzy się Wam pokazać). Ceny za noc w takim domku rozpoczynają się od 490 euro! Po więcej informacji zerknijcie tutaj . Zrozumiecie tak wygórowaną cenę patrząc na zdjęcia takiego domku.

Można mieć idealne warunki pogodowe, wysokie KP, a zorzy polarnej można nie zobaczyć wcale. Potrzebne jest też szczęście.

W Tromsø spędziłam 3 noce i podczas każdej z nich zorza zechciała mi się pokazać. Mi samej ciężko w to w dalszym ciągu uwierzyć. Dlatego w dalszym ciągu śledzę wartości KP i marzę, żeby znowu zerkać na zielone niebo.

Aurora borealis sporadycznie ukazuje mi się w snach – taka jak poniżej:

green_reflexion_of_northern_light

a_northern_light_tromso_norway

green_rain_in_tromso

sky_burning_in_green_lights

green_amazing_northern_light_in_tromso

Powodzenia hunterzy! 🙂

Jeśli interesuje Was koszt polowania na zorzę polarną w różnych miejscach na świecie, koniecznie przeczytajcie „Gdzie i za ile można zobaczyć zorzę polarną„.

5 komentarzy

  1. Mama

    Świetny,wciągający czytelnika tekst,wspaniałe zdjecia i filmy,super!!!gratuluję👍👍👍

  2. receptanapodroz

    Bez samochodu też się da, ale jednak autem bedziesz miec wieksza szanse upolowania zorzy. Powodzenia 😊

  3. Kasia

    Właśnie wróciliśmy z Tromsø. Zorzy nie było ale i tak jest to magiczne miejsce czułam się tam wspaniale. Dobry wpis, wartościowe rady.

  4. receptanapodroz

    Dziękuję Kasia 😊 może następnym razem Zorza postanowi gdzieś Ci się ukazać!

Funkcja trackback/Funkcja pingback

  1. Jak to się stało, że zapragnęłam wrócić na Islandię jeszcze z niej nie wylatując? – RECEPTA NA PODRÓŻ - […] wyrecytować jej widokowych atrakcji. Przypadkowo zabukowałam bilety do tej krainy, ze względu na zorzę polarną, której od pobytu w…
  2. Islandia zimą – jak przetrwać i nie zwariować – RECEPTA NA PODRÓŻ - […] i KP i zachmurzenie było bardzo korzystne (co to KP i jak upolować zorzę polarną dowiecie się klikając tutaj).…

Wyślij komentarz